środa, 8 maja 2013

Week 18. Jump! 365 Project.


119/365
Temperatura nie odpuszcza. 
Kolejny dzień jest po 35 stopni. 
Nie ma czym oddychać i w wiadomościach trąbią o pożarach w LA i proszą, żeby uważać i zgłaszać każde najmniejszy zauważony płomyczek. 
 Jako, że mój 3 miesięczyny karnet na gym już wygasł to zaczęłam chodzić na spacery wieczorami, jak już słonko trochę zajdzie i można oddychać.
Zabieram ze sobą psa, bo nie chce sama chodzić a z tym szczekaczem jest śmieszniej.
Niestety przez położenie naszego domu na górze, mam bardzo graniczone chodzenie.
Więc robię szybkim tempem kółko z jednego końca ulicy do drugiego- czyli jakieś 3 mile,czyli ok 5 km






120/365 
Kolejny dzień mega gorąco.
Dzieciaki wróciły ze szkoły mega padnięte, ale jakoś udało mi się je zagonić do zadań domowych.
Za to potem już nie mieliśmy siły na nic i po prostu leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy kreskówkę
"Phineas and Ferb".
Hostka coś tam brzęczała, że nie mamy siedzieć przed pudłem i próbowała zabrać nam pilota, ale dzieciaki tak marudziły i turlały się ze zmęczenia po podłodze, że odpuściła.






121/365
Dzisiaj mieliśmy w domu gościa, na którego czeka każde dziecko w klasie Młodego.
Gość nazywa się  Clifford.
Jest to wielki, czerwony, pies, który jest bohaterem bajek i każde amerykańskie dziecię go uwielbia.
Można by go porównać do naszego, poczciwego Reksia. 
Sprawa z Cliffordem ma się tak, że trafia on do każego w klasie na jeden dzień.
W tym czasie dzieciak musi zrobić parę zdjęć podczas czynności, w których pies brał udział, np. mecz basball'u, budowanie Lego, czytanie książek itp.
I potem musi wkleić zdjęcia do specjalnego zeszytu i ładnie to opisać.
W ten sposób powstaje Clifford's Diary.
Na koniec roku jedno z dzieci może zabrać Clifforda i jego pamiętnik na zawsze do domu.
Młody niesamowicie przeżywa kiedy on trafia na jeden dzień do nas.
Kombinujemy wtedy ile wlezie gdzie zrobić Cliffordowi zdjęcie, żeby było mega orginalnie.
Psiakowy, szkolny zestaw wygląda tak:



122/365
Młody miał dziś mecz baseball'u i mimo, że i hostka i host byli w domu, to żadne nie poszło mu kibicować.
Host siedział i oglądał filmiki na YouTubie, a ona zmywała.
Tak mi się zrobiło szkoda Młodego, że siedziałam cały mecz i mu kibicowałam.
Za każdym razem jak trafił w piłkę sprawdzał czy widziałam i jak reaguję.
Po meczu mnie wypytywał " did you see that?? Did you see my catch??? Did you see how fast my ball go??"
Dla niego to jest bardzo ważne, żeby ktoś był z nim w czasie meczu.
Bo co innego treningi.
Zwłaszcza, że mecz  zaczyna się o 17.00, to myślę, że mogli by znaleźć raz w tygodniu czas...



123/365
Dziś pojechałam zawieźć koleżankę na laserową korektę wzroku.
Pozbyła się okularów raz na zawsze.
Naśmiejszniejsze było to, że okulista miał na imię Hilary...
Tak. Hilary.
Cała procerdura trwała może z 10 minut.
A ja miałam niesamowitą frajdę, bo pozwolili mi siedzieć koło koleżanki podczas zabiegu i mogłam wszystko oglądać na telewizorze.
Było widać mega dokładnie co lekarz robił, jak ciął oko, "laserował" itp.
Dla większości z was pewnie byłoby to obrzydliwe, ale ja mam jakąś taką ciekawość, że chce wszystko zobaczyć, wszystko mnie interesuje i absolutnie nie ruszają mnie takie rzeczy.
Za to obrzydza mnie jak Młoda całuje psa-boksera, prosto w pysk i pozwala się mu lizać po twarzy.
Fuu , fuuu, fuuuu.
Ale pokroić oko i naprawić laserowo wzrok- chętnię spojrzę.
Zdjęcie jest z pokoju, w którym ją przygotowywano. bo na sali zdjęć nie robiłam, gdyż ponieważ byłam zbyt zapatrzona w całą procedurę dłubania w oczach.





124/365
Myślę, że wszyscy już wiedzą co AnkaSkanka robiła w sobotę :)
Jedynie wyjaśnię, co ja na tym zdjęciu pokazuję rękoma.
Otóż jest to hawajski gest "hang loose".
Wystawiony kciuk i najmniejszy palec.
Czyli po prostu wyluzuj, bądź szczęśliwy.
Live Aloha.

"Rdzenni mieszkańcy Hawajów używają"hang loose" w celu przekazania tzw. "energii aloha", gestu przyjaźni i zrozumienia pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi, znajdującymi się na Hawajach. Z tego powodu także gest ten nie ma bezpośredniego odpowiednika w dosłownym tłumaczeniu. 
W zależności od kontekstu, w jakim używany jest ów gest, może on oznaczać także: "dziękuję", "cześć", "jak się masz" etc.
 Może oznaczać także "wyluzuj", "witaj", "żegnaj", "trzymaj się" lub "w porządku", przy czym konkretne znaczenie gestu zależy także od kontekstu w jakim został on użyty." (Wikipedia)



125/365
Dziś byłam na Pierwszej Komuni Świętej synka znajomej.
Była to też moja pierwsza msza w kościele amerykańskim.
W Polsce do kościoła nie chodzę. 
Nie jestem zagorzałą ateistką czy  niewierzącą, tylko po prostu nie zgadzam się z jego formą, z tym co się w nim dzieje i przekazem ze strony księży.
Ale jeżeli wiem, że dla kogoś mi bliskiego,ważna jest moja obecność na mszy, to idę i zawsze wysłucham co tam księża mają do powiedzenia.
I tak właśnie trafiłam na katolicką mszę po angielsku.
Wszystko odbyło się bardzo skromnie, bez wydawania nie wiadomo ile pieniędzy na wystrój kościoła, szarfy, bibułki itp.
Każde z dzieci siedziało przez cały czas z rodziną.
Msza była jak zwykła msza, z tą różnicą, że w połowie ksiądz wyszedł na środek i rozmawiał z dziećmi i rodzinami, zadawał pytania
Dzieci Komunię przyjęły razem z resztą ludzi plus dostały jeszcze do wypicia trochę wina mszalnego.
Nie można było też absolutnie robić zdjęć czy filmować w trakcie mszy, co było świetny posunięciem, bo dzięki temu rodzice nie biegali jak szaleni po ołtarzu, żeby złapać dobre ujęcie.
Dopiero na samym końcu dzieci stanęły całą grupą przed ołtarzem i "paparazzi" mieli 5 minut na zdjęcia.
A jak wygląda amerykańska msza?
Prawie identycznie jak polska.
Wszystkie teksty modlitw były wyświetlane na dwóch dużych telewizorach.
Skrupulatnie sprawdzałam je w głowie i wszystko było bardzo dokładnie przetłumaczone.
Rzeczą, która niesamowicie mi się podobała były piosenki.
Chór stał zaraz przy ołtarzu, a nie schowany gdzieś pod niebiosami za organami..
Obok perkusja, pianino, tamburn, harmonijki.
To co śpiewali, było świetne.
Rytmiczne, niesamowicie wesołe, noga aż sama latała.
Aż wystukiwało się rytm.
Śpiewali o tym, że Bóg się cieszy, że jesteśmy, że żyjemy, że życie jest piękne, żeby dawać z siebie radość i się nią dzielić.
A nie smutne, długie, depresyjne psalmy o tym jak to grzeszymy cały czas, Bóg jest hen hen wysoko, wszystko widzi i musimy się kajać przez cały czas, żeby do tego Nieba trafić.
Kolejną różnicą były np piosenki w obcych językach.
I to nie po hiszpańsku, jakby się mogło logicznie wydawać w CA, ale np.  po filipińsku.
Na dodatek wszyscy je śpiewali...
Nie wiem dlaczego akurat w takim języku, ale się dowiem.
Następna ciekawostka:  podchodzenie do Komunii Świętej.
Ksiądz powiedział przed jej rozdawaniem, że bardzo mu zależy, żeby każdemu dać błogosławieństwo, więc jeżeli ktoś nie czuje się na siłach by przyjąć komunię, to ma przed podjeściem do księdza skrzyżować ręce na ramionach i wtedy go tylko pobłogosławią.
Muszę przyznać, że bardzo dobry pomysł.





12 komentarzy:

  1. Dużo też zależy od tego gdzie na Mszę trafisz. Byłam np. na Forum młodych gdzie na Mszach były różne instrumenty i też wesołe piosenki. Raz nawet przyjechał misjonarz a Afryki i uczył nas tamtejszego tańca Eucharystycznego. Wszystko odbywało się w Kościele:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie szkoda mi tych twoich dzieci, oby następna dziewczyna pokochała je tak jak ty, bo jak widać mogą liczyć tylko na swoje au pair.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super fotki jak co tydzień ;) Szkoda mi Twoich dzieciaczków. Rodzice w ogóle nie mają dla nich czasu.. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze tylko 26 dni z nimi, tak mi szkoda tych dzieciaków. Oby kolejna ich au pair też była taka wspaniała dla nich.
    Swoją drogą- znaleźli już następną ap?

    OdpowiedzUsuń
  5. tak, znaleźli- 20 letnia kolumbijkę. która jest tak " poinformowana", że napisała do mnie maila czy oni mi płacą co miesiąc i czy musze chodzić do szkoły........ więc życzę powodzenia :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć!
    mam pytanko w sprawie skoku. rzeczywiście nie trzeba się w ogóle na to zapisywać? Ja długo czekało się na wywołanie swojego numerka? Placić można na miejscu kartą?
    Super że Ci się udało skoczyć. Będę wdzięczna za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, nie trzeba się zapisywać. my czekałyśmy ok 10 minut, ale np moja koleżanka jak skakała to aż 2godz czekała aż 2 godz...
      można płacić kartą jak najbardziej :)

      Usuń
  7. a zdjęcia ze skoku dają na płytce czy również na papierze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystkie zdjęcia i film są na płytce. nie wywołują nic :)

      Usuń
  8. witaj, świetne zdjęcia!
    zostawiłam Ci wiadomość na fb :)

    pozdrawiam serdecznie!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  9. A jaką koleżanka miała wadę wzroku że jej usuneli? Bo słyszałam, że którejś nie można ale nie wiem czy minusów czy plusów. I ile takie cudo kosztowało i ile daje gwarancji? :)
    Spytaj się proszę koleżanki bo mnie to inetesuje:) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miała -2,5. Kupiła deal na Grouponie i zamiast 5000$ zapłaciła 2500$. Gwarancja jest dożywotnia :) Ale jeśli coś by trzeba poprawić to jest chyba w cenie.

      Usuń