czwartek, 24 marca 2011

fr-ANKA-furt nad Menem 2010




W zeszłym roku byłam Au Pair we Frankfurcie. Zdjęcia zrobiłam podczas moich dwóch, krótkich wyjść na miasto, w ciągu całego miesiąca pobytu u HF. Dziecko było super, ale nie 24h na dobę :] Zwiałam od nich szybciutko. Ale co zobaczyłam to moje :)



Kaffeezeit

Kryształ Swarovskiego, raz! I frytki do tego!



I love Hamburg, ale tylko takie napisy mieli :P

Tunel zrobiony tylko z szerokiej taśmy klejącej

aaa wciąga mnie...

bajo bongo nad Menem



I gdzie teraz? Gdziekolwiek byle do przodu!


szwabsken dziken króliken

tak mi trochę francuskim klimatem zaleciało

Mainhattan

byłam zachwycona frankfurckimi wieżowcami. metal, szkło, kreski, kropki, co tylko się chce. porobiłam im miliony zdjęć


Pijesz? Jedziesz!




"Stary..patrzymy na to samo?"    ///P.S. Ten po prawej mi Wall-E 'go przypomina :P

chciałabym zrobić podobne zdjęcie stojąc na środku ulicy w NY :)

a to w kolorze, bo super daje po oczach :)

niedziela, 20 marca 2011

Dawno, dawno temu..

... pokończyłam studia, byłam tez dwa razy au-pair w Niemczech, popracowałam trochę, zwiedzałam Europę i życie było spokojne. Potem straciłam pracę, zakopałam się w domu, wpadłam w deprechę, zrobiłam się taka "ciotka klotka"(zero imprez, piekę, gotuję, nawet na maszynie umiem szyć :P ), no i ciągle szukałam celu w życiu...

CEL W ŻYCIU
Otóż dla wyjaśnienia: nie jest to facet. 
Jak się jakiś przypałęta i nie będzie przeszkadzał, to odganiać nie będę. 
Aczkolwiek do szukania celu w życiu potrzebny mi nie jest :] 
Owy cel to ma być coś co mnie do reszty pochłonie, że aż cała będę tym żyć.
Że rano będę wstawać z myślą "Tak!! Dziś kolejny dzień, w którym będę robić to kocham!".
Że wieczorem będę zasypiać myśląc: "Szkoda, że ten dzień się już skończył. Mogłabym jeszcze dłużej robić to co kocham"
Póki co każdy wie, że ilością przespanych godzin, mogłabym konkurować z misiami zapadającym w sen zimowy:]
Aha, no i nie oszukujmy się - przydałoby się, żeby za ten cel dałoby się spokojnie wyżyć :P

Tak więc na drodze do mojego celu, jest mnóstwo celików. Mniejsze cele, ale ważne, bo kształtują charakter i ułatwiają patrzenie pod innym kątem na główny cel. A świeże spojrzenie na życie dają od wiek wieków podróże. Więc jak mam problem to podróżuję i wracam jak nowo narodzona. I właśnie, kiedy mój ostatni celik, został dramatycznie przerwany ( tak,tak - byłam au-pair u hostów-sadystów, ale o tym kiedy indziej) spadła mi z nieba koleżanka. A konkretniej spadła z okolic San Francisco.

 JO.
Jo. wyjechała do USA jako au-pair jakieś 3 lata temu. Była zachwycona rodzinką, Californią i możliwościami kształcenia się. Zachwycała się tak mocno, że aż męża znalazła :) Potem z racji tego, że nie można być au-pair dłużej niż 2 lata, musiała opuścić amerykańską rodzinkę.
Ale ona sama z mężem nadal jest w USA.

Tak opowiadała o Stanach, że aż mi ślinka ciekła :P Wcześniej raczej nie brałam pod uwagę wyjazdu tak daleko. Jestem za bardzo przywiązana do swojej rodziny. Latanie po Europie - bardzo chętnie, bo wsiadam w samolot i hyc w max 4 godzinki jestem na obiad :D Ale Stany...hohoho min 16 godz lotu, więc o niezapowiedzianym wpadaniu do domu na weekend nie ma mowy :P Ale kiedy okazało się, że rodzinka Jo jednak nadal potrzebuje kogoś do pomocy przy dzieciach, a au-pair można być do max 27 r.ż.( a u mnie już ćwierć wieku za pasem :P ) i drugi raz taka okazja może się nie powtórzyć, to pomyślałam A CO TAM! WCHODZĘ W TO! I tak od słowa do słowa, skontaktowałam się z jej byłą host rodzinką. 

HOST RODZINKA
Mama, tata i dzieci w ilości dwa: chłopczyk i dziewczynka. Rozmawiałam z nimi na Skype- są przemili, weseli, non stop żartowaliśmy. A to dobry znak, jak tak międzykontynentalnie śmiejemy się z tego samego :P  Powiedzieli, że bardzo by się cieszyli, gdybym do nich przyjechała. Jesteśmy umówieni na maj/początek czerwca. 
  
Tylko oni chcą zmienić agencję, więc póki co czekam na ich decyzję, gdzie mam się zgłosić.
I tak, żeby zabić czas, powolutku zbieram wszystkie potrzebne dokumenty. Prawko już jest, międzynarodowe też, referencje  wstępnie pozbierane, blog założony :P 
Cieszę się niesamowicie na ten wyjazd! Chciałabym, żeby pobyt tam okazał się czymś większym od celiku, i czymś co jest już bardzo blisko celu. Liczę też, na "odklotkowanie" się trochę. Bo ostatnio osiągam taki poziom "ciotkoklotowatości", że do MasterLevel brakuje mi tylko kota to do kupienia :]


P.S. Dziękuję Jo, za podsunięcie mi takiej szansy :* :*







wtorek, 15 marca 2011

"Myślał indyk o niedzieli....

...a w sobotę łeb mu ścięli".

Jeszcze mnie tam nie ma, jeszcze na 100% nie wyjeżdżam, a już snuję plany "co to będzie, jak tam będę" :] Mam  nadzieję, że w tym tygodniu wszystko się wyjaśni i potwierdzi.

Obym nie skończyła jak ten indyk... .

W ramach tego wybiegania w przyszłość i planowania dodałam spis miejsc do zwiedzenia w TO DO LIST. Wszystko mam zamiar odhaczyć jako zaliczone! Oczywiście w trakcie pobytu spis się powiększy. To co jest, to narazie taki szkic :)

Dodatkowo jutro mijają dwa tygodnie od zdania prawka :D Od rana będę atakować telefonicznie Urząd Miasta i dowiadywać się, czy już farba wyschła na moim prawku :P Bo jak tak można długo drukować, jak ja tu się doczekać nie mogę!

środa, 2 marca 2011

Mistrz kierownicy :)

po 6 latach od ukończenia kursu... 
po 6 latach nie jeżdżenia...
wsiadłam w tą 9...
pojechałam...
iiiiii........
ZDAŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
 ALLELUJAA!
jednak polskie trzymanie kciuków ma mega moc :D

wtorek, 1 marca 2011

Z drogi śledzie, bo Anka jedzie!

UWAGA!!
 
2 marca mam

EGZAMIN NA PRAWKO O 11.30

więc:

jutro jest dzień trzymania za mnie kciuków. Ponadto jeżeli ktoś posiada magiczne umiejętności, tudzież ma dziwne figurki o przynoszących szczęście właściwościach, to proszę o skierowanie mocy na konkretną osobę, czyli mnie :D
Jeżeli umiecie także usuwać ruch drogowy i włączać same zielone światła to również dajcie znać :D
Koniec komunikatu :)