pobudka o 3.00.
pobudka o 3.00 rano!
masakra.
Jeszcze nie przetrawiłam zmiany czasu, a już znowu musiałam wstać w środku nocy i lecieć kolejne 4 godziny do tyłu :]
Schodząc na śniadanie o 3.30 myślałam, że będzie pusto. A tu niespodziewanka- full ludzi jak w południe! Mój żołądek jeszcze smacznie spał więc udało mi się tylko wcisnąć rogalika i herbatę. Ale za to żołądki innych jedzących były już obudzone, albo już dawno umarły. Jak widziałam te wielgaśne hamburgery i ociekające tłuszczem, gigantyczne frytolce, które znikały zapijane colą w ich wnęrzościach, to na samą myśl robiło mi się słabo. Ale co kto lubi :]
O 4.00 czekał na mnie samochód, który zawiózł mnie na lotnisko JFK.
Jeśli ktokolwiek będzie kiedyś tam jechał, obojętnie czy taxi czy busem itd to ważne jest, żeby powiedzieć kierowcy, jakmi liniami lecicie. Terminale są podpisane pod konkretne linie.
Jak źle wysiądziecie to dotarcie na inny terminal trochę może wam zająć :P
Leciałam z NY do Phoenix, tam przesiadka i do Oakland. Nie wiem jak to dokładnie wygląda w innych liniach, ale tu musiałam zapłacić 25$ za moją walizkę. To nie żaden nadbagaż tylko po prostu u nich się płaci za bagaż.
Przy check in'ie poprosiłam o miejsca zaraz na przodzie, bo bałam się, że nie zdążę na drugi samolot- 20 minut przerwy!! Przecież ja dłużej w PL na zmianę autobusu czekam :]
Dostałam miejsce zaraz za pierwszą klasą przez co nie miałam gdzie nóg wyprostować, bo zamiast fotela była przedemną ściana odgradzająca parobków od panów :]
Ale jakoś się przegniotłam.
Między czasie zrobiłam się głodna, ale pokładowe menu nie zawierało kanapek.
Były jedynie orzeszki. Wołam latawicę a ona mówi, że płatność tylko kartą.
SERIOUSLY?????
4,5 $ za fistaszki i krakersa płatne kartą?
Moja mina dziecka z polski z napisem na czole "nie mam karty z dolarami" wywołała współczucie w sąsiadce po prawej, która zaofiarowała swoją kartę. Uffff.
Paczuszka była wielkości dwóch pudełek od zapałek, no ale zawsze to coś na ząb.
Drugi raz wzbudziłam litość, kiedy nerwowo podskakiwałam na siedzeniu próbując dostrzec coś przez okno, które było oddalone ode mnie o 3 siedzenia. Nerwowe podskakiwanie zostało wywołane słowami: gdzieś tam na dole jest wielki kanion :] Babki w końcu nie wytrzymały i jedna spytała czy może aby nie chciałabym się z nią zamienić i usiąść przy oknie.
Najbardziej wkurzającą mnie rzeczą w samolocie jest, gdy osoba siedząca przy oknie albo śpi, albo ma całą żaluzję zasłoniętą, a Ty się tu wygniasz, żeby choć skrawek widoku dojrzeć :]
Bo mimo, że sporo już latałam to wciąż za każdym razem cieszę się jak dziecko, gdy patrzę co mijamy pod nami :P
Więc nie trzeba mi było dwa razy powtarzać.
Cały lot przesiedziałam z nosem przylepionym do szyby.
Kanionu nie było.
Bunkrów też nie ;)
Ale widoki były takie:
Małe esy-floresy:
Duży pojedyńczy es-flores:
Chyba wyraźnie widać granicę miasto-wieś :P :
W Phonix byliśmy przed czasem, więc spokojnie zdążyłam zmienić samolot.
I znów wycyganiłam miejsce przy oknie :D "Ja dziecko z PL jestem pierwszy raazzz w USAAA i muszę porobić zdjęcia z góry, zamieni się Pani ze mną?? proszęproszęproszę pleaseeeeee"
Marudziła troszkę, ale ustąpiła :D
A to było na dole:
I moje ulubione:
KOLEJKA PANOWIE! OOOo PAN TU NIE STAŁ!
(naliczyłam ich wtedy 9 :P)
No i teraz to czego wszystkie au pairki się tak boją: meet the hosts.
Jako pierwszą zobaczyłam HM, a za nią chowały się dzieciaki. Hug, hug a dzieciakom głos odjęło :P Nic nie chciały powiedzieć. Tylko kiwały głową TAK/NIE. Zabrali mnie na lunch i jak w drodze do domu pozagadywałam dzieciaki to prawie pełnymi zdaniami zaczęły mówić :P
Dzielnica w której mieszkam jest piękna! Nie chce was stresować, ale taki miała widok z okna dwa dni temu:
Zdjęcia orginalne!
Sam pokój jest super. Mam własną łazienkę i wielkie, małżeńskie wyro! :D
Dzieciaki zaczęły się coraz bardziej otwierać, więc choć miałam ochotę wyrzucić je z pokoju i iść spać, bo już ledwo chodzilam, to pozwoliłam im mi pomóc w rozpakowaniu rzeczy i upychaniu ich do szafy. I tak zleciała godzina :)
W końcu dotrulałam się do łóżka.
Zasnęłam szczęśliwa.
"Jutro też będzie dzień"
Scarlett O'Hara
EDIT: znalazłam ten plakat z filmu:
P.S. założyłam stronę bloga na Facebooku i wszystkich serdecznie zapraszam:)
Cudne widoczki!:D
OdpowiedzUsuńOczywiscie juz to lubie na Facebooku:)
OdpowiedzUsuńSwietny blog
O wow! Zdjęcia i widoki cudowne! Szczególnie właśnie widoki Twojej okolicy, cudowne niebo! :)
OdpowiedzUsuńA te góry wyglądają, jak narysowane :)
Ahh... cudnie! Szczerze zazdroszczę :P hehe
i już podążam na facebook'a :)
Jak ja się ekscytuję czytając twoje nowe notki! Nawet sb nie wyobrażasz! :) Sprawa z fistaszkami mnie rozwaliła, panie bardzo miłe! Właśnie ja się zastanawiałam, czy uda mi się doskoczyć do okna, żeby móc trochę zdjęć porobić... Oby :P Obym się wykazała takim samym sprytem, jak ty! ;)
OdpowiedzUsuńWidoki wspaniałe! Zazdroszczę! Czekam na zdj pokoju ;p
Powodzenia z dziećmi :)
ooo dziopo Ja Cie haj odwiedzić! hi hi :P
OdpowiedzUsuńCudowne widoki, ochy i achy :D
OdpowiedzUsuńWow! Serio sie tak zachowywalas w samolocie czy tylko zartowalas? Bo jesli serio to moge tylko powiedziec OMG! I raczej juz nie bede sie dziwila gdy ktos zapyta sie o cos glupiego dotyczacego Naszego kraju.
OdpowiedzUsuńPoza tym sliczne zdjecia i powodzenia na nowej drodze zycia! :)
hehehe Esolinka- żartowałam z tym cytatem :) Kulturalnie się zawsze pytałam czy się zamienią, bo mi bardzo zależy. I nawet nie mówiłam skąd jestem. Ale w tym pierwszym samolocie to muszę przyznać, że trochę się wyginałam mocno, żeby coś dojrzeć :P I zapewniam, że godnie Polandię reprezentuję :) Pozdr :)
OdpowiedzUsuńPrzecież ona się tam na środku zesr*** prawie.... nie mogę...
OdpowiedzUsuńBuziaki :P :*
Te widoki z samolotu były piękne, ale widok z okna jest NIESAMOWITY! Na takie coś mogłabym patrzeć w nieskończoność. Oj, Anuś, dodatkowo takie ładne zdjęcia zrobiłaś. :)
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, że fakt, iż nadal wrzucasz posty, oznacza, że z dzieciakami jakos sobie radzisz? ;> Czekam Aniu na jakiegoś posta o teraźniejszości, albo przynajmniej o samej rodzince, Twoim dniu, co i jak. :)
Ale masz faaajnie :D Takie widoki z samolotu, super.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta twoj blog :D Naprawdę trudno się od niego oderwać ;) widok na okolicę zwala z nóg :D
zdjęcia gór niesamowite i ta granica miasto- wieś!!
OdpowiedzUsuńpierwsze spotkanie najgorsze..
ja wczoraj pierwszy raz na skype rozmawiałam z hostka i mi głos odjeło... :(
Pisz co tam dalej u ciebie. Cały czas czekam na posty bieżące.:). Ja mam chwilowe załamanie i miesięczny zastój na profilu. Chciałabym być już na twoim miejscu.
OdpowiedzUsuńJa tak nie na temat ale co tam. Aniu będziemy "sąsiadkami" :)
OdpowiedzUsuńCookie- cieszę się baaardzo :) czekam w CA! :D
OdpowiedzUsuńAnita, Aisling- staram się coś napisać, ale wierzcie mi, że tu tak czas leci, że nie ma kiedy nosa wytrzeć !
Marta- po tej rozmowie będzie już z górki! najgorzej jest wydusić z siebie pierwsze sensowne zdanie. W razie problemów i braku tematu: gadaj o pogodzie! :D
świetnie się Ciebie czyta :) pozdrawiam z odległej Polski :P
OdpowiedzUsuń