Miałam napisać radosny post z okazji Studniówki Wyjazdowej, ale nie mam nastroju.
Dziś licznik pokazuje 98 dni i nie mogę się już doczekać kiedy wyprowadzę się od tych czubków.
Sprawę o którą poszło opiszę później, bo w piątek na rozmowę przychodzi LC, którą oni zawołali.
A teraz skrót tygodnia.
49/365
Dzieciaki nie miały dziś szkoły, więc postanowiłam ich zabrać do ZOO w SF, w którym jeszcze nie byłam.
Patrycja, która była u mnie na weekend nie musiała pracować, bo jej hości wyjechali, więc została do dzisiaj i chciała się z nami przejechać.
Zadowolone wstajemy rano, ogarnęłam dzieciaki mówię im gdzie jedziemy i co mam w planie-ochy, achy, że fajnie.
A tu hostka wychodzi i mówi, że ojejej ale jej się zapomniało, że Młody ma za godzinę baseball camp.
I to w takim czasie, że rozwaliło mi to cały dzień.
Cudnie....
Jak zwykle informuje mnie 5 minut przed.
Na dodatek ani ona ani host nie umieli powiedzieć, gdzie on ma ten camp i jedno na drugie zwalało kto ma iść sprawdzić mail z informacjami.
Więc tak stali i się sprzeczali a ja wkurzona siedziałam i kombinowałam co tu teraz z dzieciakami zrobić.
Jako, że pogoda była brzydka to pojechaliśmy na 1h do indoor playground, poszliśmy na smoothie i zawieźliśmy Młodego na camp.
Potem razem z Patrycją zrobiłyśmy Młodej babski dzień. Poszłyśmy na chińskie jedzenie, wypożyczyłyśmy The Muppets i wróciłyśmy do domu gdzie grałyśmy w planszowe gry, wcinałyśmy Girl Scout Cookies i oglądałyśmy film na moim łóżku.
I dzień jakoś zleciał.
A na zdjęciu gramy w moją ulubioną grę ( w którą zawsze przegrywam, ale co tam :P) .
Nazywa się Blokus i kupiłam ją, żeby wziąć do PL.
Można by ją porównać do gry Tetris, z tym, że tu dotknąć można tylko róg do rogu i jeszcze trzeba blokować przeciwnika.
50/365
Znowu cały dzień pracujący, bo tym razem w szkole była rada pedagogiczna.
Czyli nie mieli szkoły w zeszły piątek,weekend, pon i wt - 5 dni laby.
I to jest prywatna szkoła...
Dzień był nudnawy gdyby nie jedna rzecz: ŚNIEG!
Tak, tak śnieg.
Nad całą stroną East Bay góruje Mount Diablo 1,178 m.
Jest to druga, po Klimandżaro, góra na świecie z 'najdalszym' widokiem.
Z jej szczytu przy dobrej widoczności można zobaczyć miejsca oddalone o prawie 300km!
Góra jest zaraz za naszym domem i uwielbiam tam spacerować i ją podziwać.
Na prawdę jest piękna.
A wczoraj zrobiła się jeszcze piękniejsza, bo przykryła się śniegiem!
Zdjęcie zrobiłam z miejsca, gdzie dzieciaki mają chiński i kiedy po dwóch godzinach wrócilismy do domu i poszłam zrobić zdjęcia bardziej z bliska, prawie wszystko już się stopiło...
No i niestety sam czubek góry schował się w chmurach..
Ostatni raz śnieg na tej górze był widziany ponad cztery lata temu, więc ten dzisiejszy wzbudził niemałą sensację.
Ho Ho Ho! :)
51/365
Krzyczace karteczki hostki.
Nalepia je w dziwnych miejscach i liczy ze je wszystkie znajde.
Bo latwiej nalepic sticker note niz po prostu zapytac lub pogadac....
Chyba jej dolepie tam karteczke z napisem:" yes, as always" :D sasasasasa
Albo: " Is my check for last week finally ON TIME???
52/365
Często między szkołą a kung fu młodego mamy 1,5h wolnego, więc nie opłaca mi się wracać do domu, dlatego jedziemy odrobić lekcje do biblioteki albo do parku.
Gremlinki sobie grzecznie siedzą a ja łapię słońce.
53/365
Przyjechała dziś do mnie Kornelia z San Diego, którą poznałam przez bloga.
Okazało się, że łączy nas miłość do jedzenia a zwłaszcza do sushi, więc zabrałam ją do mojej ulubionej restauracji.
Poszła z nami moja czeska koleżanka i wchłonęłyśmy razem 4 wielkie talerze!
Gdyby nie ograniczony budżet to myślę, że jeszcze więcej byśmy zjadły...
To na zdjęciu nazywa się Aloha Sushi.
Moje ulubione!
Nie tylko ze względu na nazwę :)
54/365
Dzień zaczął się wielką aferą z hostami o auto.
Niestety świadkiem wszystkiego była Kornelia, którą miałam zamiar miło ugościć i obwieźć po SF...
Na szczęście mimo incydentu z czubkami, dzień minął nam rewelacyjnie.
Razem z Patrycją przegoniłyśmy ją przez całe San Francisco wzdłuż i wszerz.
Nogi wchodziły nam w...wiadomo gdzie.
Kornelia miała super szczeście po trafiła na Chinese New Year's Parade.
Zamykają wtedy pół centrum i trwa wielkie święto.
Jest to największa uroczystość tego typu poza Chinami.
W tym roku na paradzie było ponad pół miliona ludzi!!
I my też!
55/365
Dzień drugi zwiedzania.
Rano pojechałyśmy podziwiać most, a potem wybrałyśmy się do Japanese Tea Garden w Golden Gate Parku.
Tak więc tydzień miałyśmy wybitnie azjatycki: sushi codziennie na kolacje, chińska parada i japoński ogród.
sayōnara
.