Więc najmocniej przepraszam i obiecuję poprawę.
W zeszłym tygodniu dopadła mnie LC. Przeprowadziła wywiad środowiskowy, sprawdziła czy żyję i zapowiedziła au pair meeting. No i owe cuś miało miejsce wczoraj. Wróciłam po godzinie :P Była tylko ona i ja, ale na szczęście potem doszła jeszcze jedna dziewczyna z Węgier. Spotkanie było w słynnej lodziarni, więc dla samego deseru warto było pojechać.
Jednak najciekawszą rzeczą minionego tygodnia było weekendowe spotkanie z Karoliną (http://incessantjourney.wordpress.com/) :)
Wyciągnęłam ją w sobotę ze spotknaia z LC :P
Oczywiście inaugurację znajomości zaczęłyśmy w Starbucksie. Tam pani się pomyliła i zostałam ochrzona: HANNAH.
Potem pół wieczoru przesiedziałyśmy u niej w domu w basenie i jacuzzi, a drugie pół w jacuzzi i basenie :P Zajadając brownie z lodami waniliowymi.
Nie muszę chyba mówić, że mogło by to trwać wiecznie.
Ja już skóra nam się rozmiękczyła na maxa, wybrałyśmy się do kina na "Bridesmaids".
Nasze żołądki wypełnione brownie trzęsły się ze śmiechu przez dwie godziny.
Dawno tak nie płakałam ze śmiechu na filmie.
Po kinie poszłyśmy na spacer po pięknym parku na terenie uniwersytetu w Turlock.
Następnego dnia postanowiłyśmy spontanicznie pojechać do Yosemite Park, bo niedługo zakręcają wodę w wodospadach, więc szkoda by było ich nie zobaczyć.
Po oszacowaniu naszej ilości wolnego czasu, moich umiejętności hikingowych (poziom 0. słownie: ZERO) i długości tras zaatakowałyśmy zaporę O'Shaughnessy Dam i dolinę Hetch Hetchy.
Kiedy za N-tym zakrętem ukazały się nam dwa wodospady szalałyśmy ze szczęścia.
Po zaparkowaniu odległość do nich wydawała się nam jeszcze mniejsza niż czytałyśmy.
Uzbrojone w podeszwoczułe trampki, wczorajsze brownies i nasze aparaty ruszyłyśmy na podbój doliny!
Zapora:
Panowie wchodzą schodami!
Pierwszą przerwę na lunch miałyśmy po 25 minutach marszu :P
Gorąco było bardzo, ludzi mnóstwo i wszyscy profesjonalnie przygotowani, obładowani fachowym sprzętem a my ladies z miasta na luzie w trampeczkach :P
Co kawałek atakowałyśmy matkę naturę robiąc jej milion zdjęć.
Z miliona wybrałam narazie tylko kilka, reszte ogarnę niedługo i wrzucę na picasę lub fcbk.
Trasa wyglądała tak:
pod górę.
z góry.
pod dużą górę.
shit! kamyk się wbił w podeszwę.
trochę z górki.
pstryk. zdjęcie.
łyk wody.
znowu cholerny kamyk.
pstryk.
machamy mijącym nas fachowcom.
to może mała przerwa?
kolejny stromy zakręt.
Karolina! wymiękam! nie idę dalej!
Idziesz, idziesz!!!!!!!!
pstryk
kamyk &*$%^E%$#$@#!!!!!
i tak przed 3 godziny.
a wyglądało tak blisko!
Ale było warto.
Zobaczcie:
Ja Karolinie, Karolina mnie :)
"Somewhere over the rainbow
Way up high,
There's a land that I heard of
Once in a lullaby.
Somewhere over the rainbow
Skies are blue,
And the dreams that you dare to dream
Really do come true":
Zakochańce jakieś obce:
Samotnańce jakieś znajome:
Ten się tak zachwycił, że aż się za głowę złapał!
Tak wygląda zmęczona Hannah w Montanach.
Zasłużony odpoczynek w drodze powrotnej. Skała miękka jak kanapa po takim wysiłku :]
Byłam zmęczona i zrelaksowana jednocześnie. I przeszczęśliwa, że widziałam wodospady!
Dziękuję Karolina za super weekend! :*
Jeszcze tam wrócimy!
P.S.
Chyba nie muszę mówić, że po tej wyprawie domowe schody wydawały się być wczoraj przeszkodą nie do pokonania...
Nie wiedziałam, że można mieć tyle bolących mięśni w nogach!
.