czwartek, 21 lutego 2013

Masz tatuaż.

Ano masz masz.
Nigdy przenigdy nie sądziłam, że będę miała tatuaż.
Owszem,  jak ktoś pokazywał swój to padało zawsze "wow, super, kiedyś też sobie zrobię"
Ale skutek był dokładnie taki sam jak przy : od września będę odrabiać lekcje/ od stycznia zacznę ćwiczyć/ od jutra  chodzę wcześniej spać itp... .
No i jeszcze trzeba by jakiś wzorek wymyslić, żeby nie była to półnaga syrenka lub  różowy słonik z kokardką na ogonie.
To musi być COŚ.
Symboliczne, ważne dla mnie,.
Kolejna kwestia: gdzie go zrobić.
Na czole? Na tyłku? Na nodze? Za uchem?
I najważniejsze bardzo ciężkie do przejścia zdanie wszystkich naokoło: "Po co Ci tatuaż? Pomyślałaś jak będziesz wyglądać jako stara baba? Będziesz 70-cio latką z takim rozciągniętym, wyblakniętym tatuażem?! No i nie wiadomo czy się nie zarazisz! Oni pewnie te igły co miesiąc zmieniają..."
W Polsce każdy z tatuażem traktowany jest jak kryminalista, który wyszedł z odsiadki.
No bo grzecznemu nie wypada przecież.
Jakby tatuaż na ciele miał nagle zmienić cały charakter...
Bo w momencie dotknięcia igłą  nieodwracalnie przechodzimy na ciemną stronę mocy...
Same stereotypy...




Ale teraz do rzeczy: skąd się wziął mój tatuaż.
Otóż pojechałam do raju na ziemi: na Hawaje.
To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Woda, piasek, hawajska muzyka, kultura.
Pochłonęło mnie to całkowicie.
Do tego mężczyźni przecudni i przecudnie wytatuuowani.



Pamiętacie Uroczego z postu o Hawajach?
Też taki na rękach miał:



I wszędzie dookoła widać było hawajski kwiat: hibiscus.





Wtedy pojawiła się myśl, że taki tatuaż byłby całkiem fajny.
Na dodatek w trakcie jednej z naszych wycieczek zrobiłyśmy sobie z Patrycją tatuaże z henny.
Ja swój zrobiłam na nadgarstku.
Był przepiękny
Nie mogłam sie napatrzyć.
Dlatego kiedy się zmył byłam załamana.
Nawet po kilku dniach ciągle odruchowo spoglądałam w to miejsce.
Na dodatek wszędzie: na ulicach, samochodach, w reklamach TV, w internecie, widziałam lub słyszałam coś związanego z Hawajami.
I za każdym razem szczerzyłam się jak głupia.
Wtedy nagle mnie olśniło i już wiedziałam co chcę wytatuować i gdzie.
Najśmieszniejsze było to, że byłam w 100% zdecydowana.
Żadnych wątpliwości.
Więc rysowałam tego kwiatka w milionach różnych wersji, żeby znaleźć ten najbardziej MÓJ.
Kiedy osiągnęłam to co chciałam, poszłam do salonu tatuażu i powiedziałam: tatuuj pan! :)
Tatuażysta obejrzał mój wzorek i powiedział, że trochę go podrasuje i będzie good.
Przyniósł swoją wersję i....nie spodobała mi się.
Zaczęłam mu mówić co dokładnie ma być, jak mają wyglądać płatki itp.
Wzięłam od niego ołówek i sama dorobiłam linie, kreski, kropki, tak, żeby było po mojemu.
No i w końcu przystąpił do tatuowania..



Jak przyłożył maszynę pierwszy raz do skóry to poczułam straszne pieczenie.
Uczucie jakby ktoś ciął rozpalonym nożykiem albo igłą.



Kiedy podniósł tą maszynkę do góry i przetarł rękę, żeby zetrzeć pierwszy nadmiar tuszu, dopiero doszło do mnie, że to wszystko jest prawdziwe i na prawdę robię sobie tatuaż...
Ja-Ania.
Nikt by w życiu się nie spodziewał, że grzeczna Ania zrobi sobie tatuaż!
I wiecie co - byłam przeszczęśliwa!
Zrobiłam to dla siebie, bo w 100000% czułam, że chcę go mieć.
Nie mogłam się doczekać jak całość będzie wyglądała po zakończeniu.




Kiedy widziałam jak ten facet rysuje te linie byłam w szoku.
Jaka precyzja!
Dokładność!
Zero drgań ręki!
Tutaj mały filmik jak to wyglądało.
I brzmiało.
Jak u dentysty-sadysty..


W trakcie tatuowania jeszcze mu wymyślałam co chce, żeby zrobił i on cierpliwie to wszystko znosił :)
Wszystko zajęło mu ok 45 minut.
Gdy zobaczyłam efekt końcowy byłam ZA-CHWY-CO-NA!!!!!
Tatuaż jest piękny.
Dokładnie taki jak chciałam!
Hawajski hibiskus z polinezyjskim wzorkiem tribal.





Nie mogę przestać się w niego wpatrywać!
Wczoraj zaczęłam go przemywać wodą dwa razy dziennie i smarować cieńką warstwą specjalnego kremu.
Bo teraz zaczyna się etap gojenia.
Tatuaż wygląda jak trójwymiarowy, ale ta gruba warstwa w ciągu tygodnia, dwóch odpadnie.
Przez ten czas całość musi oddychać jak najwięcej, nie wolno go moczyć i wystawiać na słońce.
Jedynym dyskomfortem jest uczucie swędzenia, które po tygodniu powinno zejść.
Acha- tatuaż zrobiłam w jednym z najlepszych salonów w całej okolicy SF.
(EDIT:  http://sacredrosetattoo.com/home.html)
Bo jak już coś robić- to porządnie.

Jestem przeszczęśliwa, że go sobie zrobiłam.
Nie załuję ani kropelki tuszu, która siedzi w mojej skórze i tworzy to cudo
A jak będę z nim wyglądać jako 70 letnia babcia?
Jeżeli jeszcze będę w stanie podnieść rękę na 3cm od oka, to spojrzę na niego,jeśli  całkowicie do tego czasu nie oślepnę i i uśmiechnę się swoją zębową protezą i przypomnę sobie jak cudownie było na Hawajach...
....oczywiście jeśli jeszcze nie stracę pamięci.. :P

Aloha!











19 komentarzy:

  1. Mogłabyś mi podać namiary na ten salon? Też planuje sobie zrobić tatuaż i zgadzam się, że jak coś robić to porządnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania podałabys mi nazwe salonu?

    OdpowiedzUsuń
  3. już dopisałam w poście :)

    OdpowiedzUsuń
  4. oja oja, super! ja niedawno też sobie zrobiłam i babcia mnie zwyzywała xD w sumie mam o siele większy a mojemu zajęlo to 35 minut :) cieszę się, że jesteś szczęśliwa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny!!! Piękny!!! Piękny!!!! *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tatuaż cudowny :) Sama mam jeden na karku i planuje kolejny. Oczywiście trzeba go zrobić po głebokim przemyśleniu aby nie było żali po dwóch tygodniach, że już się nie podoba. Nie zgodzę się tylko z jednym z Twojego posta. Otóż napisałaś, że w Polsce ludzie z tatuażami są traktowani jako kryminaliści. Na całe szczęście takie stereotypowe myślenie się zmienia. Ludzie są coraz bardziej otwarci na tatuaże i nie patrzy się na osobę posiadającą jakiś, że wygląda jakby uciekła z więzienia :) Trzeba przyznać, że tatuaże stały się modne i osoby, które je posiadają nie są już szykanowane tak jak kiedyś.

    A pomysł oczywiście świetny, fajnie, że coś dla Ciebie oznacza. Gratuluję i witam w gronie wytatuowanych :))))

    OdpowiedzUsuń
  7. delikatny, mały, symboliczny dla ciebie, napewno nie będziesz go żałować :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, że Ci się podoba :) Bardzo ładny, miło jest mieć takie wspomnienia :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. śliczny;) Ale jak z ceną? Dużo ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze a mnie tatuaże jakoś nie przekonują do siebie. Ale ważne, że Tobie się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG przepiękny! Uwielbiam te hawajskie kwiatki. Swojego czasu miałam niezłego hopla na ich punkcie ;D
    Też mam taki zamiar, zrobić sobie tatuaż kiedy już będę w USA. Mały, symboliczny, tylko dla mnie. Taka pamiątka z Hameryki ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. same here :D dokładnie ta sama historia

    OdpowiedzUsuń
  13. dzięki wszystkim :) mnie też się bardzo podoba :P

    lecewkulki- a Ty co masz i gdzie?

    Anonimowy1- to dobrze, że to się zmienia :) ale na wszelki wypadek tatuaż jest taki, że założę szeroką bransoletkę i nie będzie go widać, bo nigdy nie wiadomo na kogo się trafi w pracy.. :P

    Anonimowy2- oryginalna cena tego tatuażu to 140$, ale jeśli kwiatek nie miał wzorku to 100$. Ja zapłaciłam duuużo mniej, bo miałam kupon z LivingSocial :P

    KamilaMJ- a wiesz już co chcesz?

    OdpowiedzUsuń
  14. hej hej napisałam do Ciebie na FB nie wiem czy dostałas moja wiadomość??:)

    OdpowiedzUsuń
  15. super tatuaz! :)) ja tez w zeszlym tygodniu zrobilam...na pamiatke, bo pobyt w usa dobiega konca ;) kto by pomyslal...aupairki :DD

    OdpowiedzUsuń