czwartek, 11 kwietnia 2013

Po nudnej stronie lustra.

Jakiś czas temu na facebooku wspomniałam, że moja znajoma, która jest fotografem wpadła na pomysł zrobienia sesji z au pair w roli głównej.
Chodziło o pokaznie tej drugiej, nudnej, monotonnej strony tej pracy, którą ona sama dobrze zna, bo również przyjechała tu parę lat temu jako niania.
Wiadomo, że lepiej jest wrzucać same zdjęcia z niesamowitych wypraw, jeżdżenia konno po plaży czy lekcji latania... ;)
Ale te chwile to tylko 20% naszego czasu tutaj.
Przez więszkość czasu ciężko pracujemy.
Do tego dobrze jeśli za dużo nie widzimy, nie słyszymy i nie odzywamy się.


Oto co napisałam dla Ewy na jej stronę:
 "For most of the European girls being an Au Pair in USA is a part of the American Dream. We watch American movies and tv shows, and dream about the palm trees, the fancy clothes and the life without worries. In those stories babysitters take care of rich, angel-like-looking kids, have super-duper cars for their own use and for most of the day they just sit in the swimming pool or hot-tubs. In the Evenings they party.
So we go to the au pair agencies and say, I want to go to USA! I want my own American Dream!
We often forget about one thing, though. We are here to work, to take care of somebody else’s kids. This work is full-time job, 45 hours. We’re responsible for those little humans, we need to be for them all the time, and we need to do whatever their parents expect us to do.
If you’re hoping for roller-coaster life and martinis in a pool, this is not program for you. The daily routine is booooring: making lunches, cleaning, doing laundry, school’s drop-off/pick-up’s, snacks, homework, bedtime. Everyday. The same thing over, and over again. When we want to run away from all that - we go shopping. Things are way cheaper than in our countries. So we buy like crazy: shoes, clothes, bags. Shopping is every au pair way to relax. Many travel. We want to visit places with those palm trees, fancy stores which we’ve seen in the movies.
Many au pair realize that this program is not just fun, it’s hard work as well, and it’s not quite the American Dream they were expecting. Well, this shouldn’t stop anybody from taking the best of what they have and trying to have as much fun, and see as many places as possible just so they can go back home with heads full of memories of great moments and great places."
Bo wychowywanie dzieci, a już zwłaszcza cudzych, to nie jest pikuś.
Większość amerykańskich rodzin ma starannie zaplanowanie grafik na cały miesiąc do przodu.
Dzieci mają milion dodatkowych zajęć, codziennie robią to samo, w tej samej kolejności.
Monotonnia wkrada się baaardzo szybko.
Moje dni kiedy zajmuje się dziećmi wyglądają od dwóch lat tak samo.
Pakuje jedzenie w te same lunch boxy, dzieci na śniadanie jedzą dokładnie to samo, w tych samych miskach, wybrzydzają przy tym samym, narzekają na to samo.
To samo. To samo. To samo.
Kolejność ogarniania ich również pozostaje niezmienna.
Mogłabym ogłuchnąć, oślepnąć a i tak dokładnie bym wszystko zrobiła.
Dlatego PannaAnna w Krainie Amerykańskich Czarów przeszła na drugą stronę lustra i dała się sfotografować mistrzyni -Ewie.
Więcej o całym jej pomyśle możecie przeczytać tutaj: http://ewasamplesphotography.com/au-pair-exclusive/
Jeżeli mieszkacie w okolicach SF to dajcie Ewie znać i możecie też uwiecznić swoje nudne dni w nienudny sposób :)

No to zaczynamy od kuchni.
Ja karmię dzieci przez cały dzień.
Hostka robi tylko obiad.
Do tego dochodzi sprzątnie talerzy itp po dzieciakach i w domu panuje taka zasada, że kto nie gotuje, to sprząta po obiedzie.
Jako, że ona robi zawsze obiady to mi zostaje zmywanie.
Tony zmywania, bo ona nie umie użyć tej samej deski do krojenia dwóch różnych rzeczy a do ugotowania makaronu potrzebuje dwa garnki i dwa sitka.. więc zmywanie po przygotowanych przez nią kolacjach zajmuje mi sporo czasu.


W Polsce nie lubiłam chodzić po sklepach.
Głównie ze względu na to, że wszystko było drogie.
Tutaj chodzę dosyć często, bo pieniądze mam-posiadam, a sklepy typu Ross, Marshall, TJ MAxx sprzedają oryginalne ciuchy nawet z 60% zniżką.
Dupsko mi też urosło od wdychania tego amerykańskiego powietrza, więc prawie wszystkie rzeczy, z którymi tu przyjechałam szybciutko zrobiły się za małe.
Za małe zrobiły się też walizki, w które będę musiała wszystko spakować już za dwa miesiące...





 

A suma sumarum i tak chodzę głównie w tych samych jeansach ciągle, a w domu w dresie :P

Kolejną rzeczą, która codziennie mi towarzyszy jest jak się domyślacie: sierściuch.
Robi ze mną wszystko.
Ja pranie-to mi kradnie skarpetki.
Ja sprzątam książki-to sie położy na nich na środku.
Ja chodzę po kuchni i sprzątam-kręci się "ósemkami" między moimi kostkami, że ciągle mu na ogon nadeptuje.
Razem też planujemy najważniejsze wyprawy...
"-Móżdżku, co będziemy robić dzisiaj w nocy?
 – Dokładnie to samo, co robimy każdej, Pinky: opanowywać świat!"



Nauczyłam ją też robić  HIGH FIVE i wtedy wie, że dostanie snack  w nagrodę :)


 Jeżeli nie mogę znaleźć kota pod łóżkiem to znaczy, że najwyższa pora posprzątać..


Jak kota nie ma to czasem po prostu leżę, kombinuję i myślę co by tu jeszcze zrobić..


 

Moja ulubiona pozycja do odpoczywania:


A tu dla równowagi drugi koniec pokoju.
Szafka z szufladami stała wcześniej koło łóżka, ale przez dziurę w suficie non stop była zalewana, więc musiałam ją przenieść.


Ja już się wynudzę/ogarnę swoje sprawy/pobawięc z kotem, to wtedy zaczynam sprzątać w pokojach dzieci, ścielę ich łóżka, robię pranie.
Zazwyczaj robię to ze słuchwkami w uszach, więc między składniem skarpetek a układaniem książek zdążę sobie jeszcze potańczyć :)


Oczywiście poza ogarnianiem ich pokoju muszę sprzątać wszystko co nabałaganili na innych piętrach.
Codziennie zbiera się nowa warstwa, bo to co ja poukładam, to w czasie kiedy oni zajmują się dziećmi (a o tylko ok 1,5 h po kolacji), w magiczny sposób ląduje z powrotem na podłodze...
Więc sprzątammmmmmmmm i zawsze sobie jakoś to sprzątanie urozmaicam...




I tak mi te dni lecą...
Raz szybciej, raz wolniej.
Czasem robię rzeczy tak automatycznie, że zapominam, że je zrobiłam..
A momentami jak już po raz tysiącpięćsetstodziewięćset muszę zrobić te same płatki na śniadanie, włożyć te same pudełka w lunchboxy to zastanawiam się co ja tu robię i mam ochotę wybuchnąć, rzucić tym wszystkim o ścianę.
Ale potem mi przechodzi, bo wiem, że mam tu coś za coś.
Grunt to się nie stresować :)
Kokojumbo i do przodu!
 

A jak tam Wam mijają au pairskie dni? :)
Nie oszaleliście jeszcze?



23 komentarze:

  1. Twoi hości mają bardzo ładnie w domu. A zdjęcia suuper, ciekawie wykonane :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna sesja! W ogóle jaka Ty jesteś ładna, a ciągle się czegoś czepiasz, no! Pozytywnie myśleć proszę!:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zdjęcia, a do tego jaka modelka :-) Twoje włosy są cudowne.
    Zgadzam się z Tobą, wrogiem numer jeden au pair jest monotonia. Ale jak wspomniałaś to przede wszystkim nie stresować się i urozmaicać sobie czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. teraz rozumiem..."lubię siebie jak nigdy wcześniej":) metamorfoza niesamowita...patrząc na posty i zdjęcia sprzed 2lat... zarówno fizycznie jak i mentalnie rozkwitłaś. Po Ani szarej myszce z Gdyni pozostała tylko pamięć. Oto jak Afrodyta z morskiej tafli wyłoniła się świadoma, pewna siebie Kobieta:) pANNO:) Zdobywaj i Podbijaj nowe kontynenty!:) My Kobiety 86* musimy mieć "odwagę i jaja" do tego:))) a na pewno wszystkie Anki posiadają te cnoty;) teraz trzymam podwójnie Kciuki, tak jak Ci pisałam, bo to prawie jakbym kibicowała samej sobie;)Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super zdjęcia, a razem z Ewą znałaś się już wcześniej w PL?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja skomentuje w punktach:
    1. Zdjecia super. Mam nadzieje, ze na stronie Ewy szybko pojawia sie kolejne sesje
    2. Twoi hosci maja piekny dom. Fajnie im tak zagladnac do mieszkania podczas ich nieobecnosci ;)
    3. Wygladasz slicznie (szczegolnie na zdjeciu z koszulka SF Old Navy). Bardzo Ci do twarzy z zaczesana grzywka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne, pozytywne zdjęcia! :) P.S. uwielbiam Twój pokój, jest cudowny!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. SUPER zdjęcia! mimo wszystko (że niby tematem powinno być nudna strona życia aupair) bije od nich optymizm :) ostatnie zdjęcie podoba mi się najbardziej -> TWOJE WŁOSY OMG :) i pewnie tak jak są śliczne tak męczące w opanowaniu? ;p

    Pozdrawiam słoneczne San Francisco z (JESZCZE) zimowej polski :'(

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, Anno, jestes przepiekna!!! I Twoje wlosy to juz zupelnie wow! Duzo lepiej wygladasz niz na poczatku bloga! Super zmiana, tak trzymaj:) Mysle, ze juz jestes gotowa, zeby odezwac sie do Pana Lotnika.

    Joa

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow jakie świetne zdjęcia! Ania jesteś przepiękna! Ach jak zazdroszczę loków! Świetne fotki z pomysłem. Btw. Twoi hości mają bardzo ładnie w domu ;) Pewnie widok z okna równie ładny? ;]
    Tak mi właśnie przyszło na myśl, jak dziwnie musi być wrócić po 2 lata do swojego domu. Szczególnie pierwsza noc musi być specyficzna. Tak jakby na nowo trzeba się przyzwyczaić do własnego domu ;D
    Pozdrawiam z Gdańska! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. oooo matkoo boskooo jak cudownie się wstaje i czyta takie miłe słowa :D dzięki wielkie!!!! :) co do domu hostów- to salon, piano room i kuchnia są najładniejsze, bo bardzo otwarte, przestronne i słoneczne.
    a moje lokensy- no tak, ciężko je ogarnąć :) dlatego w pracy zawsze je związuję, bo jak młody mi na głowę skacze to by mi połowę włosów wyrwał :P a ja taka ładna tylko na Ewy zdjęciach jestem :P ona umie zrobić z każdej żaby księżniczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. biedny kot, będzie tęsknić, żeby się nie rozchorował z tęsknoty :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Też pomyślałam o kociaku i jego tęsknocie:( Zdjęcia cudne, pojętny z niego uczeń:) Mam nadzieję, że jakimś cudem będziesz mogła go zabrać ze sobą, w końcu nie takie rzeczy się w Hameryce zdarzały - czego Ci szczerze życzę, jeśli oczywiście sierściuch byłby uwzględniony w Twoich przyszłych planach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kot po naszej tygodniowej rozłące nie opuszcza mnie nawet na sekundę.... chodzi mi przy nodze non stop, śpi ze mną, je ze mną.... wszyyystko... a jak go nie wpuszczam do pokoju to tak płacze pod drzwiami, wali w nie głową i drapie, że nie mogę go nie wpuścić, bo aż mi serce pęka.

      Usuń
  14. hahaha: "mistrzyni Ewa" - a dzienkujem :)
    Za to Ty jestes cudna modelka, nic dodac, nic ujac...

    przed wyjazdem jeszcze na jedna sesje trzeba sie nam umowic!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic nawet z najładniejszej modelki nie będzie, jeśli fotograf kiepski. a ja wyglądam cudnie, boś utalentowana jak cholera! :) koniecznie jeszcze musimy zaliczyć wiosenną sesję :)

      Usuń
  15. Suuuuper zdjęcia! Tryskają energią i widać, że jesteś zakręconą osobą! :D
    A tak w ogóle to nie wiem czemu ale nigdy nie widzę, że napisałaś nowego posta - mam link do Twojego bloga u mnie i wszystko zatrzymało się na poście "Z głową w chmurach. Week 11. 365 Project." :( No ale polubiłam stronę na fb więc będę w końcu na bieżąco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o nieee nie wiem czemu Ci się nie wyświetla :( może usuń mnie z listy blogów i dodaj jeszcze raz...nie mam pojęcia. ale jak masz mnie teraz na fcbk to będą Ci tam wyskakiwać powiadomienia :)

      Usuń
  16. Dzięki za odpowiedź o samochodzie w poprzednim poście ;)

    jeju ten post jest genialny - ja bym chciała przeczytać posta co się dzieje potem - czyli 24 godiznny takie reportaż jak wyżej - jak nie da rady ze zdjęciami to chociaż bez :))))

    OdpowiedzUsuń
  17. mogę raz opisać takie 24godz z życia au pair :P tylko to będzie mega nudneeee :P hahah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawy blog !!!! Ja wylatuje za dwa tyg do US:) podziel się jeszcze jak rakie fajne zdjęcia tworzysz ;)

      Usuń