poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Okruszek. Week 15. 365 Project.

98/365
Czas wrócić do pracy po urlopie.
Muszę przyznać, że stęskniłam się za gremlinkami :)
W poniedziałek rano wyszłam do kuchni i przyleciała Młoda a za nią Młody i jedno przez drugiego krzyczało i opowiadało mi co robili na Hawajach.
Myślałam, że się pobiją o to kogo mam słuchać!
I nagle Młody zaczął się dopytywać: Aniaaa a rozpakowałaś prezenty??
Na co Młoda: ojejj jeszcze jej nie dałam!!
To się wkurzył :P
I wtedy przynieśli mi torbę z paroma rzeczami w środku.
Oprócz tej torby, dostałam dwa magnesy, skórzaną jaszczurkę, którą  Młoda osobiście zrobiła,drewnianego żółwia z wygrawerowanym moim imieniem i dwie rzeczy o które ich poprosiłam czy by nie mogli mi przywieźć: nalepkę na samochód i moją ukochaną herbatę Mango, którą można kupić tylko tam.
Oba gremlinki się przytulały jak nigdy.
Młodego tyle wycałowałam i wyściskałam, że aż sama byłam zdziwiona, że tak cierpliwie to znosi.
A hości?
Hostka spytała krótko jak było w Chicago i nie czekając na odpowiedź spytała się czy może dac mojego maila kandydatce na przyszła au pair, którą bardzo lubią....
Aż mnie zatkało.
Powiedziałam, że fine i tyle.
Potem dzieciaki wypytałam co i jak, więc się okazało, że dziewczę ma 20 lat, jest z Kolumbii i już z nią gadali na Skype jak byli na Hawajach.
Spytałam czy ją polubili, to powiedzieli takie "eeeeee yes, shes okay..."
I na tym temat się skończył.


99/365
Dzieciaki nadal do mnie przylepione.
Młody chyba zaczyna przeżywać, że wyjeżdżam, bo dziś sam z siebie zaczał mowić, że nowa au pair się z nim pewnie tłuc nie będzie, i że ja za krótko tu byłam, a na koniec powiedział mi w szczegółach jak wygladało nasze spotkanie na lotnisku jak przyszli mnie odebrać i dokładnie opisał w co bylam ubrana! 
On nie pamieta co jadł na śniadanie, nie mówiąc już o zeszłym tygodniu, a zapamietał ciuchy, które miałam na sobie dwa lata temu!
A mial wtedy 5 lat..
Dla niego mój wyjazd będzie najtrudniejszy, bo jemu brakowało zawsze kogoś, kto nie bawił się tylko z Młodą lalkami.
Kiedy Jo ( ich poprzednia au pair/moja koleżanka z liceum)  przyprowadzała swojego obecnego już męża to Młody był w niego zapatrzony jak w obrazek.
Bo on się z nim bawił, gonił itp.
Jemu po prostu brakowało męskiego towarzystwa.
Na ojca to raczej  nie ma co liczyć..
Zresztą pamiętam jak dziś, że na samym początku mi powiedział, że on by wolał 'male au pair' a nie same baby..
A tu szybko się okazało, że Anka umie się tłuc równie dobrze i zdecydowanie woli budować statki kosmiczne z StarWars z LEGO niż bawić się lalkami Barbie.
Szybko, zdobyłam jego zaufanie i tak nam już zostało.
Codziennie widzę ten jego uśmiech na twarzy i miłość w oczach kiedy mnie zaczepia, żebym tylko zaczęła go gonić, albo jak biegnie mi powiedzieć, że zamówili mu nowe LEGO i koniecznie z nim muszę to zbudować.
Dlatego średnio to widzę z nową au pair.... jak on ją kopnie to ona poleci z hukiem przez pół pokoju....
Auć :P
Dzisiejsze zdjęcie zrobiłam jak czeklaiśmy na Młodą na chińskim.
Wdrapał się na mnie w 3 sek i najpierw się położył, przytulił a potem zaczęliśmy się przepychać i śmiać.
Na końcu usiadł na i siedzeniu obok i mi powiedział: " close your eyes aniaaaa, it will be fun, i promise...."






100/365
Sto dni minęło!!!
Wow!
Teraz już poleci z górki :)
Z tej okazji chyba dzisiaj było tak gorąco!
Trąbili o tym już od niedzieli i prognozy sprawdziły się w 100%.
Musiałam wyciągnąć karton z krótkimi spodenkami, bo były 32C!
Najlepiej różnicę pogodową między Gdynią a SF podsumowała moja przyjaciółka:
A: chodzę już w krótkich spodenkach!
D: a ja juz bez rękawiczek!!



101/365
Dziś hostka przeszła samą siebie.

Wczoraj wieczorem, już po mojej pracy, zrobiła im corn bread, który się bardzo sypie i kruszy.
Rano wstałam i cała kuchnia była w żółtych okruszkach.
Walały się wszędzie.
Plus blachy od pieczenia, garnki itp czyli standard.
Wyszykowałam dzieci, zawiozłam do szkoły, wróciłam i poszłam spać.
Wstałam po 3h godzinach, idę do kuchni  a tam błysk.
Wszystko elegancko wypicowane, pomyte, odkurzone i nagle patrzę na stół....
i odjęło mi mowę...
Hostka umyła, wytarła i posprzątała tylko swoje miejsce przy stole, a wszystkie okruchy, które leżały przy serwetkach dzieci zostawiła...
Widać było mega linię jak przetarła tylko swoją część..
Stałam jak wryta i nie wierzyłam własnym oczom.
Jak trzeba być, no nie wiem: złośliwym/ bezmyślnym/ wrednym. żeby zrobić takie coś?
Mogłabym to choć trochę zrozumieć, gdybym to ja im dała ten chleb, gdyby nakruszyli przy mnie, ale oni to jedli z nią!
Ale przecież jaśnie pani nie może po własnych dzieciach sprzątnąć okruszków, bo płaci mnie za sprzątanie...
Bo, że rzeczy dzieci zostawia mi na suszarce albo jak opróżnia zmywarke to zostawia młodych talerzyki, żebym to ja je wsadziła do szafki obok, to juz przywykłam.
Cały dzień chodziłam wyprowadzona z równowagi.
Przebiła dziś wszystko i wszytskich.
Mistrzostwo.
Na szczęście humor zdecydowanie poprawiła mi Młoda. 
Otóż ma ona  misia, który nazywa się Brown Bear i zabiera go ze sobą wszędzie. 
Dosłownie wszędzie. 
Nie zaśnie bez niego, nie pojedzie do szkoły, nic bez niego nie robi. 
I dziś wieczorem przyszła ze mną pogadać, przytulam ją na dobranoc a ona taka wtulona we mnie mówi
"you are my human Brown Bear.."
 Poryczałam się. 
Z jej strony to najpiękniejsza i najcenniejsza rzecz jaką mogła powiedzieć.. 
Zostawienie tych potworków będzie dużo cięższe niż myślałam :(
Chyba teraz łatwiej Wam zrozumieć czemu wytrzymałam z walniętymi hostami ten rok...
Dzieciaki są cudne :) 




102/365
Zdjęcie oszukaństwo, ze środy, bo nie zrobiłam dziś żadnego :P
Po moich ostatnich wizytach na siłowni, postanowiłam zainwestować w porządne buty.
I padło na mega lekkie i mega żarówiaste turkusowe New Balance.
Jako, że budżet miałam ściśle ograniczony to kupione je oczywiście, w Rossie ( to ten sklep co ma oryginalne rzeczy z 40-60% zniżkami)
Sioster mi powiedziała, że takie buty w Polsce kosztują po 400zł... a ja za nie zapłaciłam 120zł :P
A jak się w nich biega!
Jak po poduszkach!
Cudownie podbijają i sa mega wygodne.
Lubię takie zakupy:)



103/365
IHAAAAA!!!!!
Rodeo vol 2.
Powtórka z zeszłego roku.
Było mega gorąco i pył latał w powietrzu tak, że osadzał się od środka na okularach...
Kowboje, byki, konie- nie mogło być nudno :)
Ciekawostka dnia: hostka pożyczyła mi swój kapelusz kowbojski ..



104/365
Wyskoczyłam z kowbojskiego kapelusza prost w kosmos.
Dziś wyciągnełam koleżanki do miejsca, które znalazłam jakiś czas temu: NASA Research Center.
Jest to dość ważny ośrodek badawczy NASA więc nie mogło mnie tam zabraknać.
Niestety cały teren jest niedostępnym dla publiczności ze względów bezpieczeństwa.
Odwiedzający mogą jedynie wejść do mini visitor center, gdzie można zobaczyć kamyczki z księżyca z pierwszej misji, parę wystaw i mega ciekawe filmy.
Spędziłyśmy tam 2 godz!
Pokazali nam m.in. prezentację jak dokładnie wygląda Wszechświat, gdzie się kończy miejsce do którego ludzie na dzień dzisiejszy mogą zajrzeć przy pomocy dostępnych teleskopów itpo i poczułyśmy się takie małe jak mróweczki....
Jesteśmy takim małym pyłkiem, kropeczką w całym kosmosie!
To co lata dookoła nas jest tak wielkie, potężne i niezbadane, że wystarczy  małe pierdniecie, pyknięcie, bum i PUFFF nie ma nas.
Czy istnieje gdzieś tam hen hen daleko inne życie?
Zielone ludziki? 
Inne formy?
Ja wierzę, że tak.
Najlepiej podsumował to Einstein ( uwielbiam jego cytaty :) )

"Jedynym dowodem na to, że istnieje jakaś pozaziemska inteligencja jest to, że się z nami nie kontaktują..."

Zgadzam się :)




4 komentarze:

  1. oj dzieciaki to Ty masz wspaniałe, napewno rozstanie będzie ciężkie dla obu stron :(

    chciałam podziękować za inspirację. dzięki Twojemu blogowi powstał mój- wyzwanie 365dniowe zamieniłam na 162dni au pairskiego pobytu w Finlandii http://162daysaroundfinland.blogspot.fi/
    pozdrawiam z Oulu nad Zatoką Botnicką :)

    takie pytanie mi się teraz nasunęło, ile ogółem zrobiłaś zdjęć od wyjazdu z Gdyni?;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a nie ma za co :) super, że też zaczęłaś robić ten project :) a zdjęć...hmmm myślę, że ok 5000 :P z z samych Hawajów miałam 1000 :P hahhaa dopiero w PL będę je porządkować, wyrzucać te co się nie dają do niczego, więc wtedy będę mogła powiedzieć ile dokładnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Panno Anno :) Również się podpisuje pod projektem 365. super pomysł. Z chęcią za przyzwoleniem zacznę stosować pomysł i w swoim blogu
      < opowiescioamerykanskiejtresci.blogspot.co.uk > (kiedy tylko już bedę w US)

      A wracając do tematu dzieci i hostów-Thanks God że masz właśnie takie dzieciaki, które szaleją za Tobą i na pewno dają Ci mega powera na przetrwanie z ich rodzicami ( którzy chyba zapomnieli że nimi są-zdarza się).

      Życzę powodzenia, trzymam kciuki i cholernie zazdroszczę pogody!! :)

      Usuń