piątek, 1 lipca 2011

Dzień na co dzień.

 A więc coś na temat  rodzinki i moim planie dnia.


Rodzinka jest bardzo fajna, zakręcona i chaotyczna troszkę :] HM pracuje zazwyczaj w domu, ale też czasem wychodzi do biura. HD jest w domu głównie w weekendy, bo pracuje poza miastem. Z Młodą (8lat) nie mam żadnych problemów. Za to Młody (5 lat) to istna torpeda, wulkan energii. Ciężko za nim nadążyć, bo co 3 sek zmienia pozycję, zdanie i otoczenie.
Dziś np miałam swój najgorszy dzień od przyjazdu, bo Młody szalał jak nigdy. Przez 1,5 h siedzieliśmy w samochodzie czekając aż Młoda skończy summer camp. W planach miałam park, ale jak mieliśmy wysiąśc to zaczął krzyczeć, że za dużo dzieci tam jest, że mu się nie podoba i nie wyjdzie.
Więc tak po prostu siedzieliśmy.
Tupnięcie nogą.
Foch.
Nie odzywał się.
Ja mam czaaaaas.
Mówiłam do niego ciągle, spokojnym głosem, ale nic nie pomogło.
Potem po basenie za nic nie dało się go ubrać w suche ciuchy.
Przykrył się ręcznikiem i leżał na dywanie ponad pół godziny :]

Ogólnie rodzice pozwalają mu na rzeczy, od których cierpnie mi skóra, np jak zjeżdża po poręczy duuużych schodów, albo robi na nich fikołki! itd. Więc powoli uczę się nie  przejmować tak bardzo wszystkim. Ale i tak ciągle go mam na oku czy jest bezpieczny.
Jak się wyszaleje, odfochuje i wyżyje na wszystkim co się rusza, to pierwszy do mnie leci i siada na kolanach jak w coś gramy. Gramy w baseball, koszykówkę i przybijamy piątki jak kumple.
I uwielbiam jak on się śmieje, jak się wygłupiamy.
Ale po takim dniu jak dziś jestem wyczerpana podwójnie.
Jutro pojadę z nimi na basen na parę godzin coby ich porządnie wymęczyć :P


Mój ogólny plan dnia wygląda tak, że pracuję od 9-18. W sumie wychodzi, że kończę ok 19.00, bo po 18.00 oni zawsze jedzą ciepłą kolację, więc jawnie pasożytuje i wsuwam ile się da, bo mi się nie chce samej gotować :P
Weekendy mam całe wolne.
Teraz jest ciężko, bo dzieci mają wakacje, a nie mają za dużo summer campów. Więc trzeba zapakować misie w teczkę i jechać gdziekolwiek na wycieczkę/do parku/na basen. Muszę jak najszybciej poznać jakieś au pairki w okolicy, żeby więcej playdates organizować.
Bo naprawdę po tych 9 h to jestem wymęczona.


Ach i jeszcze zapomniałam o najwaźniejszych członkach rodziny: dwa duże psy, dwie szalone świnki morskie i kotka, ktora myśli, że jest panią i władcą domu. Zwierzaki są super! W domu jest tak cicho i spokojnie, że wcale się nie zauważa tego zwierzyńca całego. Zauważa się tylko kudły na ciemnych rzeczach :P


Pani i władca z prawego, korzystniejszego profilu wygląda tak:



Na szyji ma dzwoneczek więc dokładnie słychać gdzie szaleje.
Jednak najczęściej leży na pierwszym stopniu schodów i bawi się w "ugryź kapcia przechodzącego, zahacz skarpetkę".

Co do miejsca zamieszkania to jest super. Dom jest spory i przepięknie położony na wzgórzu. Jaki mam widok widzieliście już wcześniej :)
Do autostrady i podstawowych sklepów mam niecałe 10 minut, więc połączenie jest świetne.
Pokój jest bardzo duży i mam w nim wszystko co potrzeba: wielgaśne łóżko, wielgaśną szafę z przesuwanym lustrami, nie wielgaśną łazienkę z toaletą, wanną i prysznicem, telewizor, na którym słucham radia, bo nie mam kiedy go oglądać i przenośny kaloryfer.
Tak, tak - ka lo ry fer.
Wszystko przez to, że w podłodze mam wylot klimy, który tak jakoś niefartownie jest połączony z klimatyzacją w sypialni hostów. Więc oni ciągle się chłodzą, bo im gorąco, a ja zamarzam, bo mi zimno! Na dodatek te okna amerykańskie, to nie ukrywajmy-pic na wodę. Takie przesuwane, cieniutkie szybeczki. W nocy temperatura spada do ok 13 stopni, więc jak nie miałam kaloryfera to budziłam się z czerwonym zamarzniętym kulfonem  jak w zimie :P


W łazience wylot przykrywam dywanikiem i przyciskam do podłogi stosem gazet (wiadomo-toaletowa biblioteczka :P). W ciągu dnia jak jest gorąco to otwieram okno, żeby ten żar wpadł do mnie do pokoju.
W sumie po moim ubiorze od razu widać, że nie jestem z CA... tylko ja chodzę z polarem w garści i z szalem na szyi i w długich spodniach :P
Bo ponieważ wystarczy wejść do centrum handlowego, a tam klima tak podkręcona, że ja w lodówce mam cieplej!
Moje królestwo wygląda tak:




Narazie jest to faza surowa. Faza przyozdobiania i upiększania nadejdzie niedługo. Trzeba tchnąć trochę koloru i życia w to smutne miejsce.


A oto mój biały rumak, którym pokonuje codziennie sporo mil (VW Jetta).
Mam go tylko do swojej dyspozycji :D
//foto z internetu. zdjęcie z jazdą "na zimny łokieć" przybędzie z czasem :)//:




Auto jest super, tylko bardzo dużo je! Zwłaszcza na tych  miejskich uliczkach żre jak szalony. Za to na autostradzie wręcz płynął i żywił się chyba tylko powietrzem  :P

Myślę, że w krótce wykorzystam znów autrostradowe możliwości białego rumaka, bo dziś się dowiedziałam, że z okazji 4 lipca też mam wolne !! Więc szykuje się dłuuugi weekend :D



A już w następnym odcinku:
-jak blondynka zakładała konto w banku
-ile problemów przysparzają polskie literki w urzędach
-i skąd się wziął prysznic nad moim łóżkiem??!!?

7 komentarzy:

  1. super tam masz!podziwiam Cię, że tak łatwo się tam zaaklimatyzowałaś. już nie mogę doczekać siękolejnych odcinków :)
    m.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładny pokoik, choć fakt przydałoby się go trochę ożywić, ale ty na pewno masz już na to jakiś pomysł:). A dzieci jak dzieci raz dobrze a raz źle:).Ciekawe kiedy ja zacznę opisywać na blogu swoje przygody z życia TAM:(

    OdpowiedzUsuń
  3. autka tylko pozazdrościć :) dajesz radę! to, że w USA dzieci są wychowywane bezstresowo na maksa to właśnie słyszałam od znajomych...no ale cóż, ważne żeby Ci na głowę nie wlazły :P

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście, że już mam pomysł co przerobić w pokoju, ale narazie pieniądze na inne rzeczy wydaję :]
    a to bezstresowe wychowanie jest bez sensu, bo ja się stresuję podwójnie! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez mam 5 latka i jakos nadzwyczaj na swiecie nie przepadam za nim...moze ten wiek taki juz jest?
    co do tego prysznica...obczailam baze z woda lecaca z gory ale nie obczailam jak sie robi ciepla? wiesz jak?;d hahaha

    OdpowiedzUsuń
  6. a co- u Ciebie też sufit przecieka? :P a co do młodych to chyba taki wiek :] dziś przy rodzicach też się tak zachowywał, więc przynajmniej wiem, że nie reaguje tak tylko na mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekamy na następny odcinek! Przede wszystkim na nową odsłonę pokoju ;) widoki śliczne, kot też!

    A z moim chłopcem starszym mam taki sam problem jak ty, z tą różnicą, że mój chyba jeszcze mnie nie akceptuje i nie chce się bawić, co przysparza mi małych problemów... Czekamy na kolejny odc!

    OdpowiedzUsuń