poniedziałek, 28 stycznia 2013

Week 4. 365 Project.

Nie wierzę, że styczeń już prawie minął.
Dopiero co było Boże Narodzenie!
Czas jakoś przyśpieszył.
Bo czekam juz niecierpliwie na czerwiec.
I odliczam.
I podliczam.
Liczę.
Ile mi jeszcze zostało do końca.
Ile dni pracujących.
Ile dni leniwych.
Ile na travel month.
Ile walizek zabrać.
Ile mam ciuchów, które muszę jakoś w nich zmieścić.
Ile mnie będzie kosztowało wywiezienie kota.
Ile jeszcze muszę zobaczyć.
Ile już niestety nie zdążę.
I bardzo się cieszę, że podjęłam się tego projektu, bo mogę chociaż w ten sposób zatrzymać jakąś chwilę z każdego dnia w tych ostatnich miesiącachu JuEsEj.
Za rok, dwa będę miała niesamowitą pamiątkę.
No to lecimy:


21/365
Martin Luther King Jr.
Wielkie święto. Wszystko pozamykane, szkoły nie ma, wszyscy mają wolne.
I ja o dziwo też.
Więc korzystając z pięknej pogody wybrałam się z Jo na plażę.
Strzał w dziesiątkę, bo było cicho, spokojnie i GORĄCO.
Ok. 28stopni.
W styczniu!!!!
Więc poopalałyśmy się, nagrzałyśmy zimowym słonkiem i poleniłyśmy.
Kudłaty wieloryb, którego wyrzuciło Morze Bałtyckie wygląda tak:


22/365
Zaszalałam i kupiłam sobie e-reader Kindle Paperwhite.
Ja, która sztacha się zapachem nowych książek jak narkomanka...
Książka drukowana zawsze będzie u mnie na pierwszym miejscu.
Ale trzeba być postępowym.
Kindle jest malutki, leciutki a mieści się w nim milionpięćsetstodziewięcset książek.
I gdy dotknie się ekran to można odnieść wrażenie, że przesuwa się po zwykłej kartce papieru!




23/365
Młody był na kung fu a ja z Młodą krążyłam po drogerii, która jest zaraz obok.
I znalazłam Jego.
Proszę Państwa oto Miś.
Miś ma koszulkę z mojego miasteczka, bardzo dobrze mu z oczu patrzy i uśmiecha się tak, że sama uśmiech odwzajemniam.
Więc zabrałam Misia w teczkę i pojedzie on ze mną do Gdyni.





24/365
W weekend zaczęłysmy z Patrycją planować nasz road trip.
Niestety trasę musiałyśmy trochę skrócić ze względów organizacyjnych, czyt: Ameryka jest wielka i odległości masakrycznie duże.
Ostatecznie wyszło nam bardzo ładne kółko.
W ciągu 10-11 dni przejedziemy ok 4000 mil, co daje 6500 km :D
Ładna liczba prawda? :)
Więcej szczegółów potem, jak dokładnie rozpiszemy każde miejsce.
I dziś siedziałam w bibliotece i zaopatrywałam się w mądre książki o planowaniu roadtrip, żeby mi może podpowiedziały jakieś fajne miejsca na trasie.





25/365
Dziś stuknęło mi 600 dni w USA.
Kawał czasu.
Uczciłam to ukochanym sushi.
W tym tygodniu byłam na nim trzy razy...
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam.
I nie żałuję sobie, bo w PL pewnie pójdę trzy razy...ale w roku.
A tu za 10$ jest taki oto cudny talerz przeeepysznego sushi.



26/365
Zaczęłam sie powoli ewakuować.
Koleżanka powiedziała mi o polskiej prywatnej firmie, która zbiera paczki i dostarcza je prosto pod drzwi w PL.
Super rozwiązanie, ponieważ nie chciałam nic wysyłać przez Pocztę Polską, bo kradną nawet kartki, które wysyłam.
Dwa pudła zapełniłam:
-ciuchami, w które moje amerykaśnkie "przytyte" siedzenie już się nie mieści
-dekoracjami z pokoju
-broszurkami, które skrupulatnie zbierałam
-rzeczami, które już są za ciepłe na kalifornijską +25 stopniową zimę
-i milionami innych pierdół

Minimalna wartość wysyłanej paczki do 20lbs czyli ok 9-10 kg.
Jedna wyszła mi 22lb a druga 22lbs.
Zapłaciłam za obie 55$.
Opłacało mi się, bo wyszło, że 55$=20kg, a za dodatkową walizkę na lotnisku będę musiała zapłacić 80$=23kg.
Paczki mają dojść w ostatnim tygodniu marca.
Jak hości wyjadą na Hawaje w kwietniu to zrobię sobie "próbne pakowanie" i zobaczę czy wszystko mi się zmieści, czy jeszcze będę musiała coś wysłać.
Kota chyba jednak wezmę do podręcznego.



27/365
Wróciłam wieczorem od znajomych a tu nagle dzieciaki na mnie biegną i krzyczą "Ania Ania patrz!!!"
I pokazują mi kalendarz z agencji AuPair z naszym zdjęciem :)
Od Patrycji w zeszłym roku dowiedziałam się, że InterExchange robi co roku kalendarz ze zdjęciami au pairek i ich potworków.
Więc w tym roku wysłałam parę naszych zdjęć, uprzednio pytając hostów czy się zgadzają w razie czego na publikację.
Powiedzieli, że ok.
I tu dziś niespodzianka: w agencji wybrali moje ulubione zdjęcie.
Byłam z nimi wtedy w parku wodnym.
Karmiłam hot dogami, frytkami, lodami i gazowanymi napojami.
Zrobiłam im taki wolny-od-milionów-zasad rodziców dzień.
Były grzeczniutkie jak aniołki.
Nie musiałam nic dwa razy powtarzać.
Zostałam tam z nimi nawet dłużej niż pracowałam tego dnia, bo bawiliśmy się super.
Tak więc dziewczyny, które w tym roku wyjeżdżają z  InterExchange będą miały moje zdjęcie przez cały maj :P




15 komentarzy:

  1. na Twój RoadTrip patrze z sentymentem, z tego co widzę Road 66też w planach :)

    jeśli chodzi o bagaż to nie wiem czym lecisz,ale jeśli będziesz miała fuksa i to będzie United Airlines to nie martw się o bagaż - nie ma limitu podręcznym, tylko wymiary muszą się zgadzać, tym sposobem mi się udało wywieźć 23kg w normalnym i 20 w podręcznym :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jeszcze nie wiem czym będę leciała. można wpakować do podręcznego 20kg? yesss please!! :D

    66- też oczywiście w planach jest :) robiłaś jakiś road trip po usa?

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze wiedzieć o tych paczkach do polski, na pewno ta informacja się przyda ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytając długość podróży paczek, jestem przerażona. moja współlokatorka wraca na filipiny, paki będą szły 2+pół miesiaca z ukej. moje 60kilosów szło aż:) 5 dni:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wycieczka :D Ja jakoś nie mogę się przekonać do tego elektronicznego czytnika. Ale super, że wybrali Twoje zdjęcie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Szykuje się świetna wycieczka :D Ja jednak obstaję przy książkach, mimo wszystko - nie jestem postępowa :D A zdjęcia - cuda ^^
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz mniej więcej ile będzie kosztować wyprawa?
    A i zdjęcie naprawdę fajne - to z kalendarza.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne fotki! Uwielbiam ten projekt w Twoim wykonaniu ;)
    Trasa wycieczki boska. Właśnie te miejsca chciałabym zobaczyć najchętniej. NYC czy Las Vegas też, ale bardziej ciągnie mnie do tych krajobrazów. Piękna przyroda.
    Dobry pomysł z tymi paczkami. Bo jak tu zapakować 2 lata w 2 walizki ;D
    ozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Megi- wrzucę niedługo dokładniejsze informacje o tych firmach, co/jak/kiedy i gdzie zbierają. Tylko obie firmy urzędują w okolicach SF.

    jarzebina- z UK wysyłaś? bo z USA to tylko jakimś portalem międzygalaktycznym by w 5 dni doszło:P

    Mańka, Karolina- ja też byłam nastawiona do tych czytników, że one takie A FE! Do czasu kiedy musiałam napisać esej na ten temat. Wtedy poczytałam trochę co i jak, poszłam "obmacać" parę i się przekonałam :)

    Marta K- jeszcze nie wiemy dokładnie ile wszystko nas wyniesie, bo jesteśmy nadal w trakcie planowania. Ze wstępnych liczb: na wynajem auta i benzynę wyjdzie nam ok500$ na głowę ( jadą w sumie cztery osoby) i 80$ roczny pass do wszystkich parków narodowych, żeby nie płacić za każdym razem.
    I to póki co kosztorys :P

    KamilaMJ- dzięki :) no ciężko jest spakować dwa lata :] zwłaszcza, że ciągle kuszą promocje i wyprzedaże :P :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, jako przyszła au pairka (ale tylko w Europie, póki co za ocean nie lecę) z zainteresowaniem przeczytałam cały Twój blog. Jeden z lepszych moim zdaniem. I mam głupie pytanie, nie związane z pytaniami z którymi się pewnie zwykle stykasz- o co chodzi z tym kotem? To zwierzak Twoich hostów, a Ty go zabierasz?xD

    OdpowiedzUsuń
  11. dzięki :) a co do kota- jak przyjechałam to kotem nikt się nie zajmował i wszyscy mieli go gdzieś, bo on był dziki i się nie dawał w ogóle dotykać. A ja się z nim zaprzyjaźniłam i żyć bez siebie nie możemy. On ze mną śpi, bawi się, tylko mnie daje się wziąć na ręce i pozwala tarmosić, i przynosi skarpetki jako trofea :P Jak wychodzę to czeka przed drzwiami a jak wracam to chodzi za mną non stop. Na zdjęciach widać zawsze kawałek kota bo wszystko robimy razem :) I na prawdę chętnie zabrałabym go ze sobą, ale nie mogę. Tzn hostka oficjalnie powiedziała, że ona go bardzo nie lubi, dzieci też nie, więc mogłabym go sobie wziąć. Ale jest jeszcze host. Który nic co jego NAZNACZONE to nie odda. Więc niestety tylko żartuję sobie, że go zapakuję w walizkę.
    Ale jedno słowo hosta, że mogę, to kot jedzie do Polski :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Hen host to cham! A dzieciaki... wydają się cudowne! To ich pierwsze zdjęcie na blogu, prawda? Dobrze rozumiem, dlaczego ich wcześniej nie dodałaś, ale teraz łatwiej sobie wizualizować opowieści o nich :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, to ich debiut na blogu :) Zdecydowałam się pokazać, bo hości wyrazili zgodę na umieszczenie tego zdjęcia na kalendarzu i publikację.
    Moje gremlinki są teraz cudowne! Widzę efekty tego co w nich wpakowałam przez ten cały czas tutaj :) To niesamowite uczucie gdy można tak kogoś "ulepić" i nauczyć dobrych rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda kota, mówią że przywiązują się do miejsc a nie do ludzi, ale sama mam kocura i wiem, że to nieprawda. Napewno będzie tęsknił jak wyjedziesz i nie uda Ci się go zabrać (choć mam nadzieję że się uda). Gdyby Host miał na uwadze jego dobro, z pewnością pozwoliłby Ci go zabrać.
    To znowu ja i znowu głupie pytanie: jak wyjeżdżałaś, z kim podzieliłaś się adresem bloga? Z rodziną, przyjaciółmi, kimś jeszcze? Nie ogranicza Cię np. to że czyta Cię mama?;D
    Czego najbardziej się obawiałaś? I czy masz jakieś porady dla początkującej AP?

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie publikuje mi komentarzy wyslanych z telefonu:/ Zatem napisze jeszcze raz. Gratuluje zdjecia w kalendarzu:)
    Ja tez planuję podróż po Cali w moim travelling mnth. Nawet koleżanka z Pl specjalnie na tę okazję przylatuje. Spędzimy tam niecałe 2 tyg na początku lipca. Strasznie dużo za samochód Wam wyjdzie. A wiesz może czy jest jakaś alternatywna forma podróżowania zamiast samochodu po Cali? I czy to prawda że nie wypożyczają na karty debetowe? Nie mogę się doczekać jak zrobisz posta o tej wycieczce, może się czymś zainspiruje. :) 3maj się ciepło

    OdpowiedzUsuń