wtorek, 27 marca 2012

Bajka o jednorożcu.

Dawno dawno temu...
a tak na prawdę dziś po południu niania Ania dostała nianiowego zawału w nianiowym koszmarze z cyklu wypadki w pracy.
A zaczęło się niewinnie.
Po szkole musiałam odstawić Młodego na trening baseball'u.
Pojechałam razem z Młodą i jako, że byliśmy przed czasem  to postanowiliśmy sobie pograć w ten nieszczęsny baseball.
Ja rzucałam piłki Młodemu a on je miał odbijać.
Piłka baseball'owa, jeszcze dodam, jest mała, ale megaaa twarda i szybka.
Ogólnie to odbijanie nie wychodziło mu za żadne skarby świata, więc Młoda zniechęcona jego poczynaniami usiadła koło mnie na murku.
Miałam w ręku jeszcze jedną piłkę, to myślę sobie a co tam, rzucę mu.
No i masz..
Odbił.
Tak odbił, że piłka świstnęła mi przed nosem i następne co usłyszałam to wrzask Młodej..
Zakryła twarz rękoma i non stop krzycząc zaczęła biec przed siebie po boisku.
Poderwałam się jak oparzona i zaczęłam ją gonić mając w głowie wizję, że na pewno już
albo po oku,
albo po nosie,
albo w zęby dostała
albo, że hości mnie zabiją.
Dogoniłam ją w końcu.
Szlochała, darła się strasznie i trzymała ręce na twarzy, na szczęście tryskające krwi i ludzkiego mięsa nigdzie nie widziałam, więc zaczęlam ją przytulać i uspakajać.
Wtedy odsłoniła buzię i okazało się , że zarobiła w sam środek czoła.
Aż się szwy z piłki odcisnęły.
Natychmiast posadziłam ją na murku, wypytałam ile widzi palców, czy kręci jej się w głowie i niczym ten dr. House sprawdziłam czy wodzi oczami za palcem i łapie kontakt.
Młoda w tym czasie się już uspokoiła i zaczęła żartować, że jak jej guz urośnie to będzie jak jednorożec.
Ja między czasie wzięłam co miałam pod ręką, tzn chusteczki oraz wodę w butelce, i zrobiłam jej zimny okład na czoło.
Jak tylko przyszedł trener Młodego, to go zostawiłam i pojechałam z Młodą do domu.
Po drodze już zapomniała, że oberwała.
Za to mi serce waliło jeszcze długooo.
W domu hostka zareagowała spokojnie i wspomniała, że kiedyś oberwała dokładnie w to samo miejsce, więc dała jej  tylko maść z arniką do posmarowania, żeby brzydki siniak nie wyszedł.
Póki co narazie wychodzi jej guz.
I trochę się boję, że jutro rano będzie już z niej dorodny jednorożec..




.

15 komentarzy:

  1. Dobrze, że nic poważnego się nie stało. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. ahahaha ale się uśmiałam :D moja mała jak sie uczyła chodzić to rabnęła się w chodnik czołem i tez jej wyszedł taki siiiiiiiiiiiniak i tez myślałam, że będzie wstrząs mózgu, ale host zaczął się tylko śmiać jak mu powiedziałam i jakoś to wyszło! a te maści na siniaki sa magiczne! szkoda, że nie działają jak juz się ma siniaka...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, to najpiekniejsza notka jaka tu kiedykolwiek przeczytalam- znaczy sie nie jestem najgorsza aupair swiata?? :)) W zeszlym tygodniu moje dziecko (7 miesiecy) zostalo zepchniete z 40cm kanapy przez starsza siostre (lat 10), a ja od tego czasu nieustannie przezywam depresje/mikrozawaly...

    OdpowiedzUsuń
  4. uuu ale szczescie, ze to tylko czolo :)
    Czekam na wiecej notek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje jedno dziecko jest takie twarde, że gdy spadło z szybkiej karuzeli i powiedział mi "jestem duży, nie będę płakać" - pominę fakt, że ja wtedy o mało nie umarłam ze strachu.
    Ale, Ty tez się strachu najadłaś ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. o matko hahahhaha. Uśmiałam się fest, dobrze, że małej nic sie nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja Olivka kiedyś by zjechała ze stromej skarpy na rowerze, bo strzelałam do niej z pistoletu wodnego i chyba dostała w oko. Na szczeście zatrzymała się na karzaku.
    Ja to dopiero jestem wyrodna au pair :P
    I też umierałam przez to na atak serca...

    OdpowiedzUsuń
  8. o matko,dobrze,że jest cała !
    To ja ostatnio jak pilnowałam siostrzenic też dostałam zawał bo Młoda wpadła na pędzącego rowerzystę...skończyło się na płaczu i siniku :) Chociaż spojrzenia ludzi kiedy szłyśmy z taką podpuchniętą twarzą - bezcenne :D

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaha. Biedna Młoda, ale w sumie każda mała dziewczynka kiedyś marzyła, żeby byc jednorożcem! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. hahah od razu mi zawał minął jak poczytałam, że wam też dzieciaki dopisują "wypadkowo" :P nic tylko związać im rączki, nóżki i zamknąć w gumowym pokoju :P hahah
    dzięki za wasze historyjki :)

    isubisou- hahah, pewnie dlatego się tak tym czołem nadstawiała. specjalnie chciała zaliczyć guza :P

    OdpowiedzUsuń
  11. a mój chłopczyk zwichnął sobie nogę w piątkowe popołudnie, będąc ze mną i teraz muszę go wozić do szkoły codziennie samochodem!! normalnie chodzi sam.

    OdpowiedzUsuń
  12. hahahahahahahahah :)) Chcialabym to zobaczyc :D P.S: Mozesz mi podac Panno-Anno swojego maila, prosze?

    OdpowiedzUsuń
  13. nie każdemu dane jest zobaczyć jednorożca :P hehe

    maila: bliskodosanfrancisco@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. ahaha ,ale dobrze się na szczęście wszystko skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  15. teraz musisz nam powiedzieć, czy następnego dnia Młoda stała się jednorożcem czy nie :D

    OdpowiedzUsuń