Nauka jak to nauka: poszła w las i zostawiła mnie samą z testem.
Zanim mnie zostawiła udało mi się przetłumaczyć z lepszym lub gorszym skutkiem kilkanaście dziwnych słów, które widziałam po raz pierwszy na oczy.
Sądząc po częstotliwości występowania w książce z testami były nadzwyczaj ważne.
I było ich zdecydowanie za dużo.
A teraz trochę nudnych faktów:
W każdym stanie są inne zasady dotyczące zdawania na prawko. W niektórych można jeździć na polskim, ale niestety nie w CA.
Tzn. cytując z CA DriverHandbook: jak się jest Adult Visitng California i jesteśmy w celach 'zwiedzawczych' a nie imigracyjnych to można spokojnie jeździć na PL.
Ale ja jako au pair legalnie zameldowana, z kontem w banku wypełnionym milionami dolarów i nr ubezpieczenia muszę posiadac tutejsze.
Zresztą wszystko się tu załatwia pokazując prawo jazdy a nie dowód, więc lepiej je mieć.
Minor Visiting California, czyli dziecięcia pomiędzy 16-18 r.ż mogą jeździć na swoim krajowym prawku tylko przez 10 dni od przyjazdu. Potem muszą zrobić amerykańskie albo zgłosic się po papierek, który potwierdzi ich finansową odpowiedzialność w razie wypadku.
Jak się zapisać na ten test?
Wchodzimy na stronę http://dmv.ca.gov/portal/home/dmv.htm
i klikamy w Online Services:
i klikamy w Online Services:
następnie wybieramy Office visit appointment:
Wypełniamy swoimi mega poufnymi danymi i na końcu drukujemy potwierdzenie zapisania się na egzamin:
I czekamy cierpliwie do dnia egzaminu.
...
Można i niecierpliwie.
... !!#%@%@#!(*&^%!!!!!
Dzień egzaminu.
Ja miałam wizytę na 14.50. Dzieciaki zostały z mamą, a ja na luzie pojechałam na test.
Pod pojęciem luz kryje się niewidzialny makijaż i artystyczny nieład na głowie.
Z naciskiem na nieład.
Taktyczny błąd.
Ale to potem.
Wracając do przebiegu:
podchodzimy do informacji gdzie po pokazaniu paszportu, wizy i wydrukowanego potwierdzenia dostajemy podkładkę z formularzem do wypełnienia i karteczkę z numerkiem.
Pani z informacji zaznacza markerem co trzeba wypełnić więc nie można się zgubić.
Po dotarciu do właściwego okienka oddajemy wypełniony formularz, zabierają paszport i numer ubezpieczenia do skserowania i wydają kartkę z danymi oraz dowodem wpłaty.
Przyjemność kosztuje 31 $.
I kolejne okienko.
Pan Chińczyk spytał czy dane są poprawne jeśli tak to proszę do zdjęcia. COO? Teraz? Tak już?
Do zdjęcia staje się przed tym samym okienkiem na stojaku z niebieskim tle.
Zanim zdążyłam się spytać czy mogę ściągnąć okulary to paparazzi ukryci w maszynie już mi zrobili zdjęcie.
Jak z kroniki policyjnej.
Niestety nie ma dubli.
Tylko jak są zamknięte oczy to mogą być.
No i Pan Chińczyk się pyta czy po angielsku chce zdawać.
A ja dziarsko, że TAK, JAWOHL, natürlich !
Na teście jest 36 pytań, po 18 na stronę.
Usiadłam i czytam...i czytammmm...a tak prosiłam bez chińskich słów, których nie znalazłam w słowniku......
W PL test ma kilka odpowiedzi poprawnych, tutaj tylko jedna jest właściwa.
Niestety w paru pasowało mi te kilka :P I trafiłam jeszcze 4 pytania o motory.
A tak jakoś ten dział no jakby ominęłam :P
Omiotłam wzrokiem.
Raz.
No i masz! Trzeba było dwa razy omieść!
Po 20 minutach wracam z testem a pan mi mówi, że niestety, ale na 6 możliwych błędów zrobiłam 7, więc mam sobie usiąść przejrzeć książkę jeszcze raz i wrócić za 5 minut.
No to wracam.
Ci co ze mną zdawali też wracali.
Znowu wzięłam po angielsku.
I znowu kicha.
Się zdenerwowałam i poprosiłam o polską wersję.
Przemiły Pan Chińczyk poinformował mnie, że wersje w innych językach mają jeszcze dwie strony gratis ze znakami.
Taki bonus.
Jeeeee.
Dla pewności zapytałam ile razy jeszcze mogę zdawać: w sumie można cztery.
Ufff.
Okazało się, że test po polsku był dokładnie tym samym testem, który zdawałam za pierwszym razem po angielsku, więc pamiętałam poprawne odpowiedzi :P
Znaki były banalne.
Oddałam i elegancko zero błędów.
Nawet Pan Chińczyk się uśmiechnął i mi pogratulował :)
Potem marsz do kolejnego okienka, gdzie wystawiają tymczasowe prawo jazdy, na którym mogę jeździć do czasu zdania egzaminu praktycznego, na który czasem trzeba czekać miesiąc:
Dlaczego do razu nie wzięłam tego testu po polsku?
Bo wszyscy ostrzegali, że jest beznadziejnie przetłumaczone i nie można się połapać o co chodzi.
A tu niespodzianka. Każde pytanie było jasne i konkretne.
Powiem jeszcze, że przy każdym okienku próbowałam im wcisnąć to nasze cudne międzynarodowe prawko w jeszcze cudniejszej okładce z szarego papieru toaletowego i co? Każdy mówił, że ich to nie obochodzi, oni tego nie uznają i do niczego jest to potrzebne :]
Tak więc w drogę! Jadymy!
przynajmniej masz z głowy ;D
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie wizja przerabiania tego w przyszłości :D
OdpowiedzUsuńdzięki temu masz ciekawą historię do opowiadania i opisania na blogu :)
OdpowiedzUsuńnajważniejesze, że zdałaś!
Gratulacje!
orelka
co zaaa:) przynajmniej przestroga dla reszty- nie komplikować sobie życia ;-D, gratuluje!
OdpowiedzUsuńjak trafię do ca, to na pewno wezmę polski test:), nie popełnie Twojego błędu :P. oczywiście jak zawsze super się czyta, ale chciałabym już zacząć sama przeżywać podobne przygody:) :D.
OdpowiedzUsuńmozna az 4 razy zdawac? ale tak normalnie tez?
OdpowiedzUsuńNormalnie jesteś moim guru. Przecierasz mi szlaki, dzieki wielkie za to :)
OdpowiedzUsuńpewnie, że najważniejsz, że zdałam! nikt potem nie będzie się pytał czy to była chińska wersja czy rosyjska :]
OdpowiedzUsuńAnita- myślę,że obojętnie do jakiego stanu trafisz weź po PL :] po co się stresować angielską:P
Strawberries- mozna 4 razy zdawać ten pisemny test a potem chyba trzeba jeszcze raz zapłacić 31 $, ale nie jestem pewna na 100%.
Witam:) Jutro też zdaję pisemny. I planuję wziąć po ang. Bo to moje pierwsze prawko, uczyłam się z angielskiej książeczki, próbne testy waliłam po angielsku, więc trochę się boję, że nie będę znała tych angielskich słówek w naszej krajowej wersji, na te się już troszkę napatrzyłam. Jak obleję, to skorzystam z twojej rady i wezmę polish. BTW mam takie same spostrzeżenia odnośnie międzynarodowego prawka, mój Mąż ma takowe, wstyd w ogóle pokazać... Pzdr. Magda z http://not-bornintheusa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńIn inglisz = 100%, za pierwszym podejściem:) Tak się wyuczyłam, kujon ze mnie:) Dla porównania, mój Małżonek, kierowca od 10lat, miał 5 błędów:) Ależ się teraz będę mądrzyć (z pozycji pasażera, oczywiście:) Dalej czeka mnie długi i bolesny proces oswajania się z autem, bo wiesz, w kraju, jestem zapaloną rowerzystką, wszędzie jeździłam rowerem, a tu nagle okazało się, że w Kalifornii rowerem to mogę najwyżej pojechać dookoła osiedla... W niedzielę ruszamy zwiedzać kaniony, liczę że tam, w Utah czy Arizonie, znajdę jakieś równe, puste drogi, na których będę mogła poćwiczyć, nie ryzykując ofiar w ludziach:)
OdpowiedzUsuń