A zaczęło się tak...
najpierw obdzwoniłam wszystkie towarzystwa podróżnicze i szkoły wyższe
związane z turystką, żeby dowiedzieć się czy organizują jakiekolwiek
szkolenia/kursy pilotów i rezydentów.
Odpowiedzią najczęściej było:
a) nie
b) już
nie
c) próbowaliśmy,
ale….nie
d) za
mało chętnych, więc…nie
e) teraz
już nie trzeba mieć licencji pilota wycieczek, dlatego… nie
W jednym miejscu a i owszem był w planie taki kurs, ale zajęcia miały się
odbywać dwa razy w tygodniu w barbarzyńskich godzinach
bodajże 14-17.
Spytałam Pani czemu takie godziny w ciągu dnia, i czy nie ma wersji
weekendowej, dla osób, które pracują normalnie w tym czasie ale chciałyby się
kształcić dodatkowo w tym kierunku…
Opowiedź:
boponieważ NIE.
i kropka.
Tak
właśnie wyglądała
sytuacja kursów i szkoleń w Trójmieście.
Wstyd Ci Trójmiasto!
Zaczęłam przekopywać Internet i BINGO. Akademia Rainbow Tours.
Organizowali trzy różne szkolenia czyli dla każdego coś dobrego.
Przeczytałam opis szkolenia dla rezydentów i to było TO. Na dodatek mieli
zorganizować kurs w Gdańsku.
Brawo Ci Trójmiasto!
Zapał troszkę ostygł kiedy zobaczyłam adnotację, że kurs się odbędzie tylko
jeżeli będzie wymagana ilość uczestników, czyli na pewno
milionpięćsetstodziewięćset.
Po moich
wcześniejszych telefonach wiedziałam już jak Trójmiasto bardzo marzy o zostaniu
pilotem/rezydentem.
A niech Cię Trójmiasto!
Ale i tak zdecydowałam, że nie ma na co czekać. Wysłałam zgłoszenie,
zapłaciłam i czekałam…
Tak czekałam, że po ok. 2 tyg nie wytrzymałam i sama zadzwoniłam do Akademii
dopytać się czy kurs będzie organizowany i okazało się, że TAK!
Wierzyłam w Ciebie Trójmiasto! :)
Kurs trwa dwa dni plus dodatkowo dostaje się link do e-learningu.
Żeby ukończyć cały kurs i dostać zaświadczenie trzeba ukończyć obie części z
wynikiem pozytywnym.
JaKujon zrobiłam cześć internetową od razu. Na końcu każdego działu jest
test i tylko kilka sekund na odpowiedź.
Dodatkowo nie można wracać do poprzedniego pytania. Jak się nie zda to
trzeba robić cały dział jeszcze raz :P
Sam kurs stacjonarny był Re-we-la-cyj-ny.
Siedziałam z wytrzeszczem przez całe zajęcia, robiłam milion notatek JaKujon
i
chłonęłam każde słowo prowadzącego. A
w środku mnie wszystko krzyczało:
To jest TO! właśnie TO! TO jest moja
wymarzona praca!
Sam kurs to nie jest wspólne omawianie
slajdów.
O nie nie.
To są dwa dni ciągłych interaktywnych ćwiczeń, sprawdzania
reakcji na różne sytuacje i próby przewidywania tego nieprzewidywalnego co może się stać.
Po tych dwóch dniach chodziłam jak na skrzydłach marząc o tym, żeby zostać
już rezydentem.
Mogło się to tylko równać ze szczęściem jakie czułam po pilotowaniu
samolotu.
Ale, że mózg mam wybitnie
niematematyczny/nieścisły/niefizyczny/nieogarniającyzasadynamiki to zostanie
pilotem
w tym wcieleniu odpada.
Więc
trzeba się skupić na tej drugiej rzeczy: byciu rezydentem.
Czy taki kurs pomaga potem w pracy?
A i owszem.
Wyjaśnia bardzo dużo pojęć związanych z zawodem, tłumaczy różne zachowania
Grażynek i Januszy o których nigdy bym nie pomyślała., przybliża standardy
pracy i schematy działania.
Oczywiście podczas prawdziwej pracy Grażynka i Janusz potrafią tak
zaskoczyć, że nie będzie na to żadnego odpowiedniego szkolenia czy rozdziału w
książce, ale mając podstawy można sobie poradzić.
Jeżeli ktoś z Was zaraz po przeczytaniu powyższych moich filozofii postanowi
zapisać się na kurs rezydenta albo porzuci wszystko, żeby już jutro aplikować
do biura podróży to:
najpierw odetchnijcie trzy razy …..
TRZY POWIEDZIAŁAM! a nie jedno głębokie westchnięcie!
:) :)
Prześpijcie się z myślą o zostaniu rezydentem i wyłożeniu pieniędzy na kurs.
Dlaczego?
Otóż praca rezydenta to nie są wieczne wakacje i fajna praca w ciepłym
miejscu jak wiele sądzi.
To nie jest wylegiwanie się na plaży przez 5 miesięcy i sączenie drinków z
palemką.
To nie jest tylko przywitanie gości na lotnisku, wsadzenie całej trzódki do
autokaru, pomachanie i srululu niech sobie jadą do hotelu, a jutro przyjdę i
wcisnę im tylko wycieczki.
To nie jest przewidywalny grafik OD-DO.
Jeżeli:
- lubisz
choć trochę, nawet tyci tyci trochę, zaplanowany dzień i wieczór
- lubisz
po skończonej pracy odłożyć telefon i zapomnieć o pracy
- lubisz
mieć wolne weekendy i wtedy czas tylko dla siebie
- lubisz
przewidywalne wyjazdy, sytuacje zaplanowane od A do Z
- lubisz
jeść o stałych porach
- na któreś z tych pytań odpowiedziałaś/łeś
TAK
to nie jest praca dla Ciebie.
Również jeżeli byłaś/byłeś kiedyś Au
Pair/nianią/babysitter i choć trochę irytowały Cię spóźnienia host rodziców i
to, że hostmom zmieniała plany w ostatniej chwili niszcząc to co Ty sobie
zaplanowałaś/łeś i lubiłaś/łeś mieć grafik na tydzień do przodu…
To nie jest praca dla Ciebie.
Jeżeli natomiast podoba Ci się, że
- grafik będzie Ci się zmieniał średnio 6 razy w ciągu doby
-Grażynka będzie Ci dzwonić o 23.00 w piątek, żeby spytać
czy może spakować filiżanki do podręcznego a Ty będziesz uważał, żę jest to śmieszne i nie masz ochoty zabić Grażynki za ten telefon
-spędzisz swoje imieniny przez 15 godzin na
lotnisku w obcasach jedząc tylko BakeRollsy bo samolot miał milion godzin
opóźnień i trzeba 150 ludzi z powrotem wpakować do hoteli
-będziesz musiała wstać w środku nocy i umalowana ,pachnąca, w
wyprasowanym mundurze będziesz pędziła dowieźć gości na lotnisko i uśmiechała się do
nich szczerze a oni będą Cię pytali co bierzesz i gdzie to sprzedają, bo nikt normalny
nie ma tyle entuzjazmu o tej barbarzyńskiej 4.00 rano godzinie
-nie będziesz mieć jednego wolnego pełnego dnia przez 5-6 miesięcy
-co tydzień będzie Ci przylatywało min 700 nowych osób i
każdej będziesz musiała opowiedzieć o tym miejscu w którym jesteś tak samo, z takim samym
szczerym uśmiechem i radością i będzie Ci to sprawiało przyjemność
TO JEST WŁAŚNIE PRACA DLA CIEBIE! :)
I koniecznie zapisz się kurs.
To będziesz miała/ł chociaż 30% wstępu do tego co
Cię czeka:)
|
GOTOWI...DO STARTU..START!!!! |