wtorek, 2 sierpnia 2011

Drajver lajsens in inglisz..or mejbi in polisz?

W końcu udało mi się zapisać na test teoretyczny na prawko.
 Nauka jak to nauka: poszła w las i zostawiła mnie samą z testem.
Zanim  mnie zostawiła udało mi się przetłumaczyć z lepszym lub gorszym skutkiem kilkanaście dziwnych słów, które widziałam po raz pierwszy na oczy. 
Sądząc po częstotliwości występowania w książce z testami były nadzwyczaj ważne. 
I było ich zdecydowanie za dużo.

A teraz trochę nudnych faktów:

W każdym stanie są inne zasady dotyczące zdawania na prawko. W niektórych można jeździć na polskim, ale niestety nie w CA.
Tzn.  cytując z CA DriverHandbook: jak się jest Adult Visitng California i jesteśmy w celach 'zwiedzawczych' a nie imigracyjnych to można spokojnie jeździć na PL. 
Ale ja jako au pair legalnie zameldowana, z kontem w banku wypełnionym milionami dolarów i nr ubezpieczenia muszę posiadac tutejsze.
Zresztą wszystko się tu załatwia pokazując prawo jazdy a nie dowód, więc lepiej je mieć.

Minor Visiting California, czyli dziecięcia pomiędzy 16-18 r.ż mogą jeździć na swoim krajowym prawku tylko przez 10 dni od przyjazdu. Potem muszą zrobić amerykańskie albo zgłosic się po papierek, który potwierdzi ich finansową odpowiedzialność w razie wypadku.

Jak się zapisać na ten test?
Wchodzimy na stronę http://dmv.ca.gov/portal/home/dmv.htm
i klikamy w Online Services:





następnie wybieramy Office visit appointment:





Wypełniamy swoimi mega poufnymi danymi i na końcu drukujemy potwierdzenie zapisania się na egzamin:




I czekamy cierpliwie do dnia egzaminu.
...

Można i niecierpliwie.

...  !!#%@%@#!(*&^%!!!!!


Dzień egzaminu. 

Ja miałam wizytę na 14.50. Dzieciaki zostały z mamą, a ja na luzie pojechałam na test. 
Pod pojęciem luz kryje się niewidzialny makijaż i artystyczny nieład na głowie.
Z naciskiem na nieład.
Taktyczny błąd. 
Ale to potem.

Wracając do przebiegu:
podchodzimy do informacji gdzie po pokazaniu paszportu, wizy i wydrukowanego potwierdzenia dostajemy podkładkę z formularzem do wypełnienia i karteczkę z numerkiem.
Pani z informacji zaznacza markerem co trzeba wypełnić więc nie można się zgubić.

Po dotarciu do właściwego okienka oddajemy wypełniony formularz, zabierają paszport i numer ubezpieczenia do skserowania i wydają kartkę z danymi  oraz dowodem wpłaty.
Przyjemność kosztuje 31 $. 

I kolejne okienko.
Pan Chińczyk spytał czy dane są poprawne jeśli tak to proszę do zdjęcia. COO? Teraz? Tak już?
Do zdjęcia staje się przed tym samym okienkiem na stojaku z niebieskim tle. 
Zanim zdążyłam się spytać czy mogę ściągnąć okulary to paparazzi ukryci w maszynie już mi zrobili zdjęcie.
Jak z kroniki policyjnej. 
Niestety nie ma dubli.
Tylko jak są zamknięte oczy to mogą być.

No i Pan Chińczyk się pyta czy po angielsku chce zdawać. 
A ja dziarsko, że TAK, JAWOHL, natürlich !

Na teście jest 36 pytań, po 18 na stronę.
Usiadłam i  czytam...i czytammmm...a tak prosiłam bez chińskich słów, których nie znalazłam            w słowniku......

W PL test ma kilka odpowiedzi poprawnych, tutaj tylko jedna jest właściwa. 
Niestety w paru pasowało mi te kilka :P I trafiłam jeszcze 4 pytania o motory.
A tak jakoś ten dział no jakby ominęłam :P  
Omiotłam wzrokiem.
Raz.
No i masz! Trzeba było dwa razy omieść! 
Po 20 minutach wracam z testem a pan mi mówi, że niestety, ale na 6 możliwych błędów zrobiłam 7, więc mam sobie usiąść przejrzeć książkę jeszcze raz i wrócić za 5 minut.
No to wracam. 
Ci co ze mną zdawali też wracali.
Znowu wzięłam po angielsku.
I znowu kicha.
Się zdenerwowałam i poprosiłam o polską wersję.
Przemiły Pan Chińczyk poinformował mnie, że wersje w innych językach mają jeszcze dwie strony gratis ze znakami. 
Taki bonus. 
Jeeeee.
Dla pewności zapytałam ile razy jeszcze mogę zdawać: w sumie można cztery.  
Ufff.
Okazało się, że test po polsku był dokładnie tym samym testem, który zdawałam za pierwszym razem po angielsku, więc pamiętałam poprawne odpowiedzi :P 
Znaki były banalne.
Oddałam i elegancko zero błędów. 
Nawet Pan Chińczyk się uśmiechnął i mi pogratulował :)
Potem marsz do kolejnego okienka, gdzie wystawiają tymczasowe prawo jazdy, na którym mogę jeździć do czasu zdania egzaminu praktycznego, na który czasem trzeba czekać miesiąc:





Dlaczego do razu nie wzięłam tego testu po polsku?
Bo wszyscy ostrzegali, że jest beznadziejnie przetłumaczone i nie można się połapać o co chodzi.
A tu niespodzianka. Każde pytanie było jasne i konkretne.

Powiem jeszcze, że przy każdym okienku próbowałam im wcisnąć to nasze cudne międzynarodowe prawko w jeszcze cudniejszej okładce z szarego papieru toaletowego i co? Każdy mówił, że ich to nie obochodzi, oni tego nie uznają i do niczego jest to potrzebne :]

Tak więc w drogę! Jadymy!


10 komentarzy:

  1. przynajmniej masz z głowy ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeraża mnie wizja przerabiania tego w przyszłości :D

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki temu masz ciekawą historię do opowiadania i opisania na blogu :)
    najważniejesze, że zdałaś!
    Gratulacje!
    orelka

    OdpowiedzUsuń
  4. co zaaa:) przynajmniej przestroga dla reszty- nie komplikować sobie życia ;-D, gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
  5. jak trafię do ca, to na pewno wezmę polski test:), nie popełnie Twojego błędu :P. oczywiście jak zawsze super się czyta, ale chciałabym już zacząć sama przeżywać podobne przygody:) :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. mozna az 4 razy zdawac? ale tak normalnie tez?

    OdpowiedzUsuń
  7. Normalnie jesteś moim guru. Przecierasz mi szlaki, dzieki wielkie za to :)

    OdpowiedzUsuń
  8. pewnie, że najważniejsz, że zdałam! nikt potem nie będzie się pytał czy to była chińska wersja czy rosyjska :]

    Anita- myślę,że obojętnie do jakiego stanu trafisz weź po PL :] po co się stresować angielską:P


    Strawberries- mozna 4 razy zdawać ten pisemny test a potem chyba trzeba jeszcze raz zapłacić 31 $, ale nie jestem pewna na 100%.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam:) Jutro też zdaję pisemny. I planuję wziąć po ang. Bo to moje pierwsze prawko, uczyłam się z angielskiej książeczki, próbne testy waliłam po angielsku, więc trochę się boję, że nie będę znała tych angielskich słówek w naszej krajowej wersji, na te się już troszkę napatrzyłam. Jak obleję, to skorzystam z twojej rady i wezmę polish. BTW mam takie same spostrzeżenia odnośnie międzynarodowego prawka, mój Mąż ma takowe, wstyd w ogóle pokazać... Pzdr. Magda z http://not-bornintheusa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. In inglisz = 100%, za pierwszym podejściem:) Tak się wyuczyłam, kujon ze mnie:) Dla porównania, mój Małżonek, kierowca od 10lat, miał 5 błędów:) Ależ się teraz będę mądrzyć (z pozycji pasażera, oczywiście:) Dalej czeka mnie długi i bolesny proces oswajania się z autem, bo wiesz, w kraju, jestem zapaloną rowerzystką, wszędzie jeździłam rowerem, a tu nagle okazało się, że w Kalifornii rowerem to mogę najwyżej pojechać dookoła osiedla... W niedzielę ruszamy zwiedzać kaniony, liczę że tam, w Utah czy Arizonie, znajdę jakieś równe, puste drogi, na których będę mogła poćwiczyć, nie ryzykując ofiar w ludziach:)

    OdpowiedzUsuń