piątek, 1 lutego 2013

DRESs up!

Zespół Big Cyc kiedyś śpiewał:
Dresy moje ukochane
Ja zakładam Was nad ranem(...)
Ja noszę dres!
Dres spoko jest!
Ja noszę dres!
Dres modny jest!

W dresach ojciec w dresach matka
W dresach nawet jest sąsiadka
Dres mam dres!
Każdy u nas w dresach chodzi
w dresach starzy w dresach młodzi
Dres mam dres!
I w Szczecinie i na kresach
Cały naród biega w dresach
Dres mam dres!
Wczoraj moja siostra Ola
poszła w dresie do kościoła
Dres mam dres! 



ja dodam od siebie:

w Kaliforni, jak się wstanie
dres to główne jest ubranie!
:P

Będąc w Polsce miałam taki nawyk, że za każdym razem po wejściu do domu wskakiwałam w dres.
Bo ciepło.
Bo wygodnie.
Bo nic nie uwiera.
Oczywiście dres był zazwyczaj bardzo niewyjściowy i nie było mowy o spacerze dalej niż wyrzucić śmieci i z powrotem.
No bo jak to w dresie.
Się patrzą wszyscy, wytkną, że takie fiu-bździu  powyciągane idzie.
Kiedy przyjechałam tutaj codziennie rano, gdy musiałam zawieźć dzieci do szkoły,  wstawałam, ubierałam się  normalnie tzn jeansy plus tshirt, sweter, trochę gładzi szpachlowej na twarz, oko podrasować, żeby nie odstraszać i taka gotowa rozpoczynałam dzień.
Po miesiącu chowałam się już jak hollywoodzkie gwiazdy za okularami przeciwsłonecznymi, bo już mi się odechciało malować.
Głównie z powodu moich drzemek, które ucinałam sobie zawsze po powrocie ze szkoły.
Twarz wciśnięta w poduszkę - i o efekt pandy nie trudno.
Wszystko rozmazane.
Po dwóch miesiącach zaczęłam nieśmiało zakładać spodnie dresowe.
Po kolejnym tygodniu jeżdziłam już cała jak jeden wielki dres schowany za okularami przeciwsłonecznymi.
Teraz nie wyobrażam sobie innego zestawu.
Przebieram się dopiero jak mam jechać po dzieciaki i gdzieś chodzić w fancy nancy miejscach.
Zimą kupiłam sobie coś alla UGGs, więc po włożeniu dresów w buty i schwytaniu kubka z gorącą herbatą wyglądam iście lansiarsko amerykańsko jak 80% społeczeństwa :P
Nie byłam wcześniej przekonana do takich butów  i w PL nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby coś w tym stylu kupić.
Ale tu je uwielbiam.
Jak trzeba gdzieś szybko wyjść to tylko hop się wślizgnąc i już w stopy zmarzluchowi ciepło.



W dresach chodzą wszyscy.
Jak przejeżdżam koło high school to 3/4 dziewczyn ma albo zestaw: dresy + szeroka bluza z kapturem+UGGi, albo legginsy+szeroka bluza+ UGGi.
Atak klonów!

W szkole młodych matki dzielą sie na dwie grupy: MatkiFashionistki:- super odpicowane, w szpileczkach, z markowymi torebkami, albo MatkiAkrobatki-którę cały dzień spędzają na siłowni, więc biegają w trykotach, sportowych mini spódniczkach, sportowych koszulkach itp, a gdy otwierają bagażnik to zawsze jest pełen mat do yogi, rakiet tenisowych i innych narzędzi tortur.
Zawsze z kubkiem Starbucksa w garści.

Kolejną ciekawostką ciuchową w USA jest wychodzenie w piżamie.
Do spodni od piżamy obowiązuje duża bluza z kapturem i oczywiście UGGi.
Raz z Patrycją wystroiłyśmy się dokładnie tak i  poszłyśmy w SF do dużego sklepu Safeway ( coś w stylu Tesco, Piotr i Paweł, Bomi)
I co było najgorsze- nikt nawet nie zwrócił uwagi, że jesteśmy w piżamach!
Ludzie zaczęli się oglądać dopiero jak dostałyśmy ataku śmiechu i głupawkę z powodu tego, że właśnie nikt się za nami nie objerzał.
Piżama na zakupy- zupełnie normlane!
Muszę przyznać, że zdarzyło mi się  tak  ubranej pary razy wsiąść w samochód i słodyczowej nagłej potrzebie gnać do Safeway'a po lody czy czekoladę.



Następna rzecz o rzeczach:
dzieci w CA chodzą ubrane jak im się podoba.
Co wyciągną z szafy to założą.
Młoda czasem mi się tak wystroi, że od patrzenia na te kropki, kreski, kwiatki, futerka i falbanki to oczopląsu dostaję.
Na początku próbowałam ją trochę na prostować, no bo jak to tak fiu-bździu na ulicę wyjść.
Ale szybciutko odpuściłam, bo zobaczyłam, że wszystkie dzieci tak wyglądają.
Na przykład chodzą na plac zabaw w piżamach.
I nikogo to nie dziwi.

Jeśli czytacie plotkarskie strony, to na pewno nieraz widzieliście zdjęcia amerykańskich gwiazd  gdzie rodzice są ubrani w długie spodnie, kurtkę, włosy rozwiane od silnego wiatru i taka gwiazda niesie dziecko ubrane w letnią sukienkę i sandałki.
A pod zdjęciem miliony siarczystych komentarzy, że co to za matka, jak tak można dziecko ubrać, że maleństwo zamarznie.
Zapraszam każdego z tych komentatorów do USA na pierwszą lepszą ulicę w Kalifornii.
To jest zupełnie normlane!





W ostatnich tygodniach rano bywało po 5 stopni, a ja przy zostawianiu dzieci w szkole zawsze się przyglądam jak inni się poubierali.
Ja w zimowej kurtce, szaliku, a tam MatkaAkrobatka w japonkach odprowadza dziecko do szkoły.
A z drugiej strony idzie MatkaFashionistka w stylowej kurteczce, ciepłych kozaczkach z futerkiem, a dziecko w balerinach, spódniczce, gołe nogi i cieńki sweterek na górze.
Bo rano jest może i 5 stopni, ale za dwie godziny będzie 18C.
Dzieci tutaj biegają na prawdę porozbierane.
Na nogach UGGi, ale do tego krótkie spodenki i bluzka z krótkim rękawkiem.
Normalka.
Oczywiście jest też druga grupa dzieci, które wyglądają jak wyciągnięte żywcem z super modnej gazetki i za ich szaliczek Burberry'ego mogła bym kupić sześć par butów.




Myślę, że kwestia ubioru jest zależna od każdego stanu i miasta w USA.
W NY, jako stolicy mody nawet metka na skarpetkach ma znaczenie, w Texasie liczą się modne kowbojki i kapelusz, w Seattle wygrywa ten z najmodniejszą parasolką, a w Kalifornii?
Myślę, że tylko LA jest nastawione na modę.
Za to w SF/Bay Area  króluje luz bluz ( i bluz-y :P) i kwiatki w ciapki.
My tu po prostu cieszymy się słońcem  i nie zwracamy uwagi w czym chodzimy :)
Ma być wygodnie i słonecznie!

Wasza Gdyńska Dresiara.


12 komentarzy:

  1. Miałam kiedyś ochote iść do mojego sklepu pod blokiem w piżamowych spodniach w biedronki - gdyż miałam dzień lenia - ale jednak sie przebrałam - bo co ludzie powiedzą.. Kurcze troszkę żałuje ze nie skusiłam się na jeszcze jeden rok operkowania - tylko że w USA.
    W każdym razie czytam Twojego bloga cały czas skrupulatnie i życzę wytrwania z ta rodzinką w ostatnich miesiącach :)

    A i b. lubie te botki - sama posiadam pare i je uwielbiam - choć nie powiem jak widze nie raz osoby które tak niemiłosiernie szursją idąc w nich - mam ochote im te buty zdjąć. :P

    Jo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny post! Uwielbiam takie :). No to chodzenie w piżamach jest zaskakujące xD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aloha! ;-) A ja ostatnio mam "wjazd" na chodzenie do sklepu i "załatwianie spraw" jak mi się żywnie podoba! Piżama to już standard, drechol również, do oby "ałtfitów" niezbędne są adidaski, co by nóżki nie zmarzły w te siarczyste mrozy. I jaką sprawia mi przyjemność patrzenie na uśmiechnięte mordki ludzi! :P oczywiście nie obyło się bez komentarzy przystojnych chłopców komplementujących moje wyczesane piżamowe spodnie. Huehuehue;-) Już się wyleczyłam, dzięki Bogu, z "a co ludzie powiedzą?! :o"
    Pozdrawiam z Krakowa:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też po powrocie do domu wskakuję w dres :D Jest jednak tak rozlazły, porozciągany i poplamiony, że przenigdy nie wyszłabym w takim na ulicę :D Mam jeden dres wyjściowy, ale nie lubię wychodzić w nim ;D
    Trochę mnie przerażają te rozebrane dzieci, mimo wszystko :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja Cię haha, u nas to faktycznie raczej średnio do pomyślenia:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny tekst, majstersztyk po prostu. Taki zwyczajny, na luzie, a jednak ma w sobie to "coś". Czytam i się zachwycam :) No nic, naciągam płaszcz na moje trzy razy wywinięte spodnie robola i idę do sklepu.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo ciekawy temat poruszyłaś i jak dla mnie pod tym wzgledem w sf odnalazłabym sie idealnie :) powodzenia!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. ojj. czytałam z mega ciekawością. :)

    Pozdrowienia z barrdzo wietrznej Gdyni. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech kocham Twoje posty, zawsze coś ciekawego;p W CT/Ny nie widzi się ludzi w pidżamach tak często ale dresy i ugi tudzież shorty i ugi na mrozie to normalna. Ostatnio taką bandę nastolatek zauważylam we frozen yoghurt.;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Twojego bloga ;)
    No u nas to chyba by nie przeszło, no bo "co ludzie powiedzą". Zaraz by się patrzyli i byłabyś zjechana z góry na dół, ach.. A szkoda, bo nie raz na prawdę się nie chce stroić i wymyślać.
    Przedwczoraj kupiłam sobie bamboszki domowe w kształcie UGGów. Wyglądają jak UGGi tylko mają miękka podeszwę. Po domku w zimę jak znalazł, swoboda górą! ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. baaaardzooooo się cieszę, że post Wam się podoba :)

    Dżoanna- ja też nie cierpię jak dziewczyny wloką te buty po ulicy...powinni odmawiać sprzedaży przy takim noszeniu :P

    Kama- dzięki :) no to chodzenie w piżamach jest śmieszne :P i to jeszcze jakie ładne można tutaj kupić!

    Magdalena-Aloha! wyczesane spodnie piżamowe są super! :D ja też już się wyleczyłam w duuużym stopniu z tego " ojej co ludzie powiedzą" i dresiarski nawyk mam zamiar praktykować po powrocie do PL

    Mańka- to czas najwyższy wyprowadzić na dwór ten wyjściowy dres :D pierwsa droga do spożywczaka :P

    Asia- dzięki, dzięki :) a spodnie wywinięte na trzy razy mają wręcz idealną długość!

    supertrendygirl- SF jest właśnie z tego znane, że tu można robić wszystko, nosić wszystko i każdy będzie się czuł wyjątkowo :)


    Olaa- dzięki :) pozdrowienia z mega słonecznej zimowej Californii :P

    B. - thankyou,thankyou :) tak sobie właśnie myślę, że zrobię eksperyment i wybiorę się w krótkich spodenkach i moich miśkach na ulicę :) w lutym oczywiście :P

    KamilaMJ - dziękuję :) takie bambosze są najlepsze! a ja w Poladnii mam zamiar dalej chodzić dresowo-amerykańsko i już. I niech sobie "te ludzie" mówią co chcą! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O jezu, w Virginii tak samo ... I wstyd przyznać, ale z tym chociażby minimalnym ogarnięciem się wygląda ze mną tak samo. Brak motywacji, jak nic.
    A dzieciaki... szkoda gadać. Tylko na 2 latka mam wpływ a ośmiolatką już się nie przejmuję. Niech sobie lata w bluzie przy 4 stopniach na dworze. Grunt, że mi ciepło a i najgorszą au pair, która jej mówi co ma robić już nie jestem :P

    OdpowiedzUsuń