niedziela, 20 marca 2011

Dawno, dawno temu..

... pokończyłam studia, byłam tez dwa razy au-pair w Niemczech, popracowałam trochę, zwiedzałam Europę i życie było spokojne. Potem straciłam pracę, zakopałam się w domu, wpadłam w deprechę, zrobiłam się taka "ciotka klotka"(zero imprez, piekę, gotuję, nawet na maszynie umiem szyć :P ), no i ciągle szukałam celu w życiu...

CEL W ŻYCIU
Otóż dla wyjaśnienia: nie jest to facet. 
Jak się jakiś przypałęta i nie będzie przeszkadzał, to odganiać nie będę. 
Aczkolwiek do szukania celu w życiu potrzebny mi nie jest :] 
Owy cel to ma być coś co mnie do reszty pochłonie, że aż cała będę tym żyć.
Że rano będę wstawać z myślą "Tak!! Dziś kolejny dzień, w którym będę robić to kocham!".
Że wieczorem będę zasypiać myśląc: "Szkoda, że ten dzień się już skończył. Mogłabym jeszcze dłużej robić to co kocham"
Póki co każdy wie, że ilością przespanych godzin, mogłabym konkurować z misiami zapadającym w sen zimowy:]
Aha, no i nie oszukujmy się - przydałoby się, żeby za ten cel dałoby się spokojnie wyżyć :P

Tak więc na drodze do mojego celu, jest mnóstwo celików. Mniejsze cele, ale ważne, bo kształtują charakter i ułatwiają patrzenie pod innym kątem na główny cel. A świeże spojrzenie na życie dają od wiek wieków podróże. Więc jak mam problem to podróżuję i wracam jak nowo narodzona. I właśnie, kiedy mój ostatni celik, został dramatycznie przerwany ( tak,tak - byłam au-pair u hostów-sadystów, ale o tym kiedy indziej) spadła mi z nieba koleżanka. A konkretniej spadła z okolic San Francisco.

 JO.
Jo. wyjechała do USA jako au-pair jakieś 3 lata temu. Była zachwycona rodzinką, Californią i możliwościami kształcenia się. Zachwycała się tak mocno, że aż męża znalazła :) Potem z racji tego, że nie można być au-pair dłużej niż 2 lata, musiała opuścić amerykańską rodzinkę.
Ale ona sama z mężem nadal jest w USA.

Tak opowiadała o Stanach, że aż mi ślinka ciekła :P Wcześniej raczej nie brałam pod uwagę wyjazdu tak daleko. Jestem za bardzo przywiązana do swojej rodziny. Latanie po Europie - bardzo chętnie, bo wsiadam w samolot i hyc w max 4 godzinki jestem na obiad :D Ale Stany...hohoho min 16 godz lotu, więc o niezapowiedzianym wpadaniu do domu na weekend nie ma mowy :P Ale kiedy okazało się, że rodzinka Jo jednak nadal potrzebuje kogoś do pomocy przy dzieciach, a au-pair można być do max 27 r.ż.( a u mnie już ćwierć wieku za pasem :P ) i drugi raz taka okazja może się nie powtórzyć, to pomyślałam A CO TAM! WCHODZĘ W TO! I tak od słowa do słowa, skontaktowałam się z jej byłą host rodzinką. 

HOST RODZINKA
Mama, tata i dzieci w ilości dwa: chłopczyk i dziewczynka. Rozmawiałam z nimi na Skype- są przemili, weseli, non stop żartowaliśmy. A to dobry znak, jak tak międzykontynentalnie śmiejemy się z tego samego :P  Powiedzieli, że bardzo by się cieszyli, gdybym do nich przyjechała. Jesteśmy umówieni na maj/początek czerwca. 
  
Tylko oni chcą zmienić agencję, więc póki co czekam na ich decyzję, gdzie mam się zgłosić.
I tak, żeby zabić czas, powolutku zbieram wszystkie potrzebne dokumenty. Prawko już jest, międzynarodowe też, referencje  wstępnie pozbierane, blog założony :P 
Cieszę się niesamowicie na ten wyjazd! Chciałabym, żeby pobyt tam okazał się czymś większym od celiku, i czymś co jest już bardzo blisko celu. Liczę też, na "odklotkowanie" się trochę. Bo ostatnio osiągam taki poziom "ciotkoklotowatości", że do MasterLevel brakuje mi tylko kota to do kupienia :]


P.S. Dziękuję Jo, za podsunięcie mi takiej szansy :* :*







5 komentarzy:

  1. Poprzedni rok spędziłam w San Francisco, które stało się moim ulubionym miastem na świecie. Mam nadzieję, że je docenisz, bo jest jedyne w swoim rodzaju...
    Gdybyś potrzebowała informacji na temat miejsc w SF i okolicach wartych odwiedzenia, to możesz zajrzeć do mnie na bloga.
    Jestem też ciekawa, w jakiej części miasta będziesz mieszkać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo to na pewno się odezwę, jak już wyląduję na miejscu :)A będę w Alamo. Twojego bloga systematycznie podczytuję i zachwycam się zdjęciami. Też czasem majstruję coś przy fotografii.

    @Majka- Jo,to imię koleżanki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że się bardzo dobrze dogadamy podczas naszego przyszłego californijskiego meetingu :D
    Bardzo podoba mi się ten kawałek o celu w życiu...mamy bardzo podobne spojrzenie na świat ;)

    OdpowiedzUsuń