Kolejną atrakcją, którą wykupiłysmy w biurze była wycieczka busem dookoła wyspy.
Można by powiedziec, że jest to pójscie na łatwiznę.
Bo co to za zwiedzanie w autokarze, przez szybkę.
Otóż nie jest to zupełnie pozbawione sensu, bo pozwala się swietnie rozeznać w terenie co, gdzie, jak i wtedy wiem gdzie chce wrócić.
Zwłaszcza jeśli ma się tak napięty grafik jak my i mało czasu.
Kolejnym plusem jest to, że kierowca ,rodowity Hawajczyk, przez cały czas opowiadał ciekawostki i anegdoty związane z miejscami, w których bylismy.
Niektórych informacji na próżno szukać w przewodnikach.
Minus był tylko jeden.
I to dosłownie minus.
Jedno słowo: KLIMATYZACJA.
Zimno, zimniej, lodówka.
Pogoda na wyspie również nie rozpieszczała tego dnia.
Tak na Hawajach też bywa brzydko.
Więc na pierwszym stopie, poleciałam do sklepu i kupiłam najtańsze pareo jakie znalazłam, żeby chociaż trochę się przykryć.
Pati kupiła sobie jedno też, ale że jej nie było zimno, to ukradłam to jej również i zawinęłam się w oba jak takie ludzkie burritko tudzież nalesnik.
Nalesnik w pozycji chodząco-zwiedzającej wyglądał jak porządna arabska pozakrywana kobieta:
Wycieczka trwała 8 godzin, w tym godzinny postój na lunch.
Zobaczyliśmy m.in:
Plantację DOLE gdzie rosną najsłynniejsze anansy.
Apropo rośnięcia to byłam bardzo zdziwiona, że te owoce rosną w ziemi!
Znalazłam również drogowskaz z paroma sugestiami na kolejne wycieczki :)
Ktoś tu przedawkował ananasy...
Jest tam również najwięjszy labirynt na świecie.
Poradzono nam nie wchodzić, ze względu na ograniczony czas wycieczki oraz obawy przed zgubionymi turystami.
Podobno paru z zeszłotygodniowej wycieczki jeszcze się tam błąkało....
Udało się nam też zobaczyć Monk Seal- najstarszy gatunek foki na świecie.
Jest to zagrożony gatunek, dlatego gdy tylko jakaś sztuka wylegnie na plażę, natychmiast dostaje swojego Guarda, który pilnuje by foczysko się wyspało i nikt jej ogona nie zawracał.
Tak więc foka spała a inne foki robiły sobie zdjęcia.
Foka polska wygląda tak:
Kolejny stop był moim ulubionym, bo dawali jeść :)
Dotraliśmy na planatację orzeszków.
Orzechy makadamii są bardzo zdrowe i pełne witamin, ale mają największą ilość tłuszczu z orzechów, dlatego nie wolno ich wcinać jak cukierków.
Ciekawostką jest, że z niewiadomych powodów te orzeszki są trujące dla psów i kotów i to nawet w niewielkiej ilości.
Ludziom zdecydowanie nie szkodzą o czym przekonałam się na własnej skórze próbując ok 10 różnych rodzajów i smaków.
Były karmelowe, popcornowe!, kawowe i kilka innych.
Robiło się jedną rundkę między koszami i można było brać skromnie po ok 2-3 orzeszki, ale ja, jako konser i degustator, by dosmakować każdy okruszek zrobiłam jeszcze dwie rundki.
A co!
Najpyszniejsze orzechy jakie jadłam!!!
Po tej, jakże udanej konsumpcji trafiłyśmy na tyły sklepu gdzie Hawajczyk W Przepasce Z Liści Na Biodrach,
otwierał kokosy, robił z nich sok na życzenie i malował pięknie na skorupach.
Komentujemy z Pati zawzięcie wszystko dookoła, a tu nagle słyszymy Dzień Dobry piękną, płynną polszczyzną, z akcentem i N z dziwną kreseczką.
Odwróciłyśmy się napięcie i szukamy, kto to powiedział.
A to Hawajczyk W Przepasce.
I się śmieje.
Ale skąd , jak to, skąd ta poprawna wymowa????
"A bo moja dziewczyna była z Polski...ale zostawiła mnie dla Polaka,,,ehhh"
Ah te Polki!
Naszym ostatnim stopem było miejsce, w którym był gejzer Halona Blow Hole , ale niestety trzeba mieć dużo szczęścia, żeby trafić kiedy wylatuje w powietrze.
Nam udało się zobaczyć malutkie piernięcia Matki Natury.
Zawsze coś!
Do tego widzieliśmy żółwia w wodzie. O.
Ja dopiero za trzecim razem go wypatrzyłam, bom ślepa, ale w końcu zobaczyłam.
No i najbardziej niesamowitym zjawiskiem w tym miejscu były skały, a w zasadzie skamieniała lawa.
Idealnie było widać jak lawa układała się warstwami, jak wpadała do oceanu i jak wodą ją zatrzymywała.
Dopiero tam faktycznie było widać, że Hawaje to jeden wielki wulkan.
No nie powiem, ale jakąś mała erupcję to bym sobie obejrzała,
Ale to następnym razem, na innej wyspie.
A tu jeszcze parę widoczków po drodze:
I FRYTKI DO TEGO!!! :D |
Chinaman’s Hat, wyspa, która zagrała w wielu filmach i serialach, m.in: Piraci z Kraibów, Karate Kid II czy Lost.
Aloha!
jeju tam to musi być cudownie, a powietrze tak świeże <3
OdpowiedzUsuńA ile czasu tam byłaś?:)
Mrga zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńTam jest po protstu pieknie! Musze rozwazyc wycieczke tam ;) Mozesz mi powiedziec jakim aparatem byly robione te zdjecia? Szukam aparatu dla siebie, ale sie nie znam ;) Pozdrawiam. Super wpis, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPrzecudownie! :D
OdpowiedzUsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuńo no to fajnie!
OdpowiedzUsuńto możemy się połączyć, bo będziesz miała słownictwo już z czystej praktyki, więc może wrzucę link do Twojego posta?:)
Hej! Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu i muszę powiedzieć ,że się zauroczyłam :-) Mam pyanie - jak dojechałyście z San Fran do Tijuany? Samochodem? Co z nim zrobiłyście podczas gdy zwiedzałyście miasto? :) Może głupie pytanie, ale mnie nurtuje
OdpowiedzUsuńMy nie byłyśmy w Tijuanie, bo to jest w Meksyku :)
OdpowiedzUsuń