wtorek, 23 sierpnia 2011

Weekend w Los Angeles: Universal Studios Hollywood.

Żyję, żyję :)
Tyle się działo, że nie było czasu usiąć i czegoś twórczego napisać.

A działo się to, że zafundowałam sobie weekendzik w Los Angeles :D
Dziecięcia moje z jechały z hostem na 3 dni na camping w dziką dzicz leśną, więc pomyślałam, że co będę w domu siedziała przez ten czas.
Początkowo miałam w planie pojechać sama i wykorzytać niecnie Ankę z Hermosa Beach jako nocleg :D Ale zaczęłam podpytywać po znajomych, czy ktoś by może niereflektował i się okazało, że a i owszem.

Tak więc trzy niewiasty uzbrojone w jednego właściciela haremu ruszyliśmy w drogę.
Wyjazd opiszę w 3 postach, bo za dużo na jeden by było :)
Jechaliśmy już w czwartek wieczorem więc na miejscu byliśmy ok 1.00 w nocy.
W piątek wybraliśmy się do Universal Studios (http://www.universalstudioshollywood.com/) czyli miejsca gdzie kręcą filmy, a Amerykanie jak to Amerykanie dorobili do tego park rozrywki i liczą zarobione na tym dolary :P

                                                           widok na hale i park

Mieliśmy być z rana a wyszło jak zawsze, czyli po 13.00.
Bez pośpiechu.
Relax.
Bilety kupiliśmy wcześniej przez internet. Cena 77$  i można go wykorzystać dwa razy.
Przed wejściem powitał nas bardzo charakterystyczny globus:


 właściwy człowiek na właściwym czerwonym dywanie :D

Na początku rozdają mapki parku oraz rozpiskę gdzie i o której jest jakie show.
W wielu miejscach były też takie tablice gdzie na bieżąco wyświetlali godziny i czas oczekiwania.


Na pierwszy ogień poszedł Terminator 2 3D.
Krzesełka się trzęsły, trochę dymu było, ale bez rewelacji.
Potem wybieraliśmy przedstawienia wg długości kolejki oczekiwania.
Ogólnie to biegliśmy i wbijaliśmy się jako ostatni na prawie wszystkie imprezy :P
W niektórych miejscach zdjęć nie robiłam, bo aparat mógłby się zniszczyć od efektów specjalnych.

W skócie:
Shrek był w 4D i był jednym z lepszych show. Fotele skakały, na nogi wyskakiwały sztuczne pająki, a jak Osioł kichał to publiczność była 'okichiwana' :P Uśmialiśmy się bardzo i podnieślimy na duchu po nudnym terminatorze :]


Przed wejściem na salę zabawiały nas 3 świnki i Pinokio:


House of Horrors było strasznie a czasami śmiesznie :P Zombie wyskakiwało zza winkla, Laleczka Chucky śmiała się złowieszczo i gonił nas Frankenstein. Najgorsze jednak były sztuczne zwłoki wiszące  w niby chłodni w przeźroczystch workach. Brrrr.

Drugim najlepszym show było Waterworld, w Polsce znane jako Wodny Świat z moim niedoszłym mężem Costnerem ;)
Na prawdziwej scenografii z filmu, umieszonej w gigantycznym basnie odbyło się ok pół godzinne show. Skakali, strzelali, para buch, wiadra w ruch.
Wiadra, wiadra- bo pierwsze 5 rzędów było regularnie było 'zraszanych' przez aktorów :P
Myśleliśmy, że nic już nas nie zaskoczy po wyskakujących skuterach wodnych.
A jednak.
W pewnym momencie zza całej scenografii wyleciał samolot.
SAMOLOT.
Który tak po prostu gruchnął o wodę zaraz przed pierwszym rzędem.
Swoją szczękę zbierałam z podłogi.
Rewelacyjne to było.
Parę zdjęć, które może choć trochę oddadzą klimat show:





                                        Napisy końcowe i ukłony aktorów.
                  Po lewej wspomniany samolot już spokojnie leżący na wodzie.
                             A wyskoczył zza tej najwyższej wieży po prawe

Zrobiliśmy sobie krótką przerwę na jedzenie i ruszyliśmy do głównej atrakcji: wycieczki po studio i halach filmowych. Staliśmy godzinę w kolejce i załapalismy się na ostatnie wejście.
Studio zwiedza się w wagonikach krążących po miejscach, w których kręcone były znane filmy:

Psychoza:

Szczęki:

            wagoniki zjechaly prawie do poziomu wody i atakował nas rekin użyty w filmie


Grinch:


Wojna Światów:




Szybcy i Wściekli:

                   samochody na naszych oczach zaczęły tańczyć. tak płynnie, że wszyscy byli w szoku!


i najnowszy Cowboys&Aliens:




Dopiero po przejażdżce tam widać jak jesteśmy oszukiwani w kinie :]
Budynki wyglądają jak prawdziwe a w środku zupełnie puste albo w ogóle jest tylko fasada podparta belkami. To co pokazują w filmach to jeden wielki efekt specjalny.

Dumą Hollywood Studios jest King Kong 3D.
I zasłużenie.
Każą nam założyć trójwymiarowe okulary i wjeżdżamy wagonikami do mega ciemnej hali.


I nagle jak nie tupnie,jak nie łupnie:  tu dinozaur, a tu wielka, owłosiona małpa! Jak wyciąga do nas łapę to wagonik trzęsię się tak jakby faktycznie nas złapał. Jak coś obślizgłego pełźnie- to i na nas gluty lecą. Najlepsze było na koniec jak niby spadaliśmy w przepaść. Wagoniki przechyliły się tak mocno, że mieliśmy wrażenie nie dość, że spadamy na prawdę, to jeszcze kręcimy się dookoła własnej osi!! Masakra! Darliśmy się tak serio serio.
A potem jakgdyby nigdy nic wagonik wraca do poziomu, otwierają drzwi i dopiero zdajemy sobie sprawę, że on przez cały czas stał w jedynym miejscu.
To niesamowite jak bardzo można oszukać ludzkie oko i umysł.
Po wycieczce objazdowej zaatakowaliśmy rollercoaster z dekoracjami z filmu Mumia. Niestety po odstaniu prawie godziny okazało się, że się wagoniki popsuły i nici z egipskich ciemności.

Chcieliśmy więc pójść na Jurassic Park, ale ponieważ wszyscy wychodzili z tego mokrzy od stóp do głów, a zrobiło się już zimno, to odpuściliśmy sobie to z zamiarem wrócenia tu następnego dnia.
Po kolejnej selekcji postanowiliśmy pójść na Simpsony, tak na zakończenie pobytu.
Było to na zasadzie: aaa pewnie głupie dla dzieci, ale nie ma kolejki więc idziemy".
Błąd, oj błąd.
Po wizycie u Simpsonów King Kong spadł na drugą pozycję wśród faworytów.
A zaczyna się niepozornie: rodzielają ludzi do małych, kolorowych pokoików (z klamkami i bez gumowych ścian:P).
Następnie otwierają drzwi, za którymi ukazuje się tandetny wagonik na 8 osób.
I wtedy to cudo podnosi się do góry przed GIGANTYCZNY ekran kinowy. 
No i się zaczyna jazda przez krainę Simpsonów.
Rzucanie wagonikiem w King Kongu przy tym do pestka.
Efekty są tym lepsze, że gdy mała Simpsonówna niby bierze nasz wagoniki jako smoczek to nie dość, że pryskają na nas śliną to jeszcze puszczają zapach gumowego smoczka dla dzieci!
A kiedy spadaliśmy na rollercoasterze w dół to darliśmy się ze strachu i oczywiście jechaliśmy z rękoma u góry :P
Efekty i to co się tam działo można by opisywać godzinę i nie wiem, czy bym tyle przymiotników znalazła ;)
Najlepsza atrakcja w całym parku!

Skończyło się na tym, że mieliśmy być w parku kilka godzin, a wyszliśmy po 23.00.

BAAARDZO POLECAM TO MIEJSCE!!

P.S. Więcej zdjęć będzie lada dzień na facebookowej stronie bloga :)


                                                   THANK YOU AND GOODNIGHT

11 komentarzy:

  1. Faktycznie, trupy w chłodni są przerażające. Simpsonowie mnie przyprawili o chorobę morską:)A nudny dla Ciebie Terminator siedzącą obok nas panią doprowadził do zawału serca... nasza relacja: http://not-bornintheusa.blogspot.com/2011/05/universal-studios-hollywood.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam, że tam może być aż taka zabawa, aż sama nabrałam chęci, żeby się tam wybrać :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhhh , też tak chcę !!! To musiała być świetna zabawa!!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. łaaaał :D Ale ci zazdroszczę ! Ech, a tu trzeba siedzieć w tej PL, w której nic się nie dzieje... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Ale super! Chciałabym pojechać i to wszystko zobaczyć na własne oczy!! Czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuje się za pojawienie w zdaniu :D i dziękuje za bardzo udany weekend!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. w kolejnym opisie weekendu w LA będziesz miała cały akapit :D

    OdpowiedzUsuń
  8. a jak sie ta strona facebookowa nazywa, chetnie lajkne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. po prawej stronie bloga w menu, jest odnośnik do strony :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ile taki wyjazd kosztuje i jak był załatywiany i gdzie?

    OdpowiedzUsuń